Sumar, koalicja wyborcza kierowana przez ustępującą minister pracy Yolandę Diaz, uzyskała 3 014 006 głosów, co stanowi 12,31% i 31 mandatów. To te głosy najprawdopodobniej uniemożliwią tworzenie rządu przez prawicową Partię Ludową i skrajnie prawicowy Vox. Stworzono również warunki do kontynuacji wspólnego rządzenia z PSOE, które siły uczestniczące w Sumar oceniają ogólnie pozytywnie, choć zdają sobie również sprawę z ograniczeń centrolewicowej koalicji z ostatnich czterech lat.



Rekonstrukcja lewicowego rządu będzie możliwa, jeśli udadzą się negocjacje z katalońską partią niepodległościową Puigdemonta, Junts, która pod względem społeczno-gospodarczym ma bardziej umiarkowane stanowiska niż Sumar. Nie będzie to łatwa droga i nie można wykluczyć, jak podkreślają hiszpańscy komentatorzy, że w ciągu kilku miesięcy odbędą się nowe wybory.

Jednak w kontekście europejskim, w którym prawica, a zwłaszcza jej bardziej ekstremistyczne i rasistowskie odłamy są w ofensywie, powstrzymanie Vox jest sukcesem politycznym. Porażka hiszpańskiej skrajnej prawicy jest wyraźna, jej wynik wypadł poniżej sondażowych oczekiwań. Yolanda Diaz osobiście przyczyniła się do tego poprzez udział w telewizyjnej trójstronnej debacie z Sanchezem (PSOE) i Abascalem (Vox).

Kampania wyborcza Sumar i jej wynik utrudniają życie tym członkom PSOE (zwłaszcza niektórym starym dinozaurom, takim jak Gonzales i Guerra, ale także lokalnym "baronom"), którzy postrzegają sojusz z radykalną lewicą jako "zasłonę dymną". Ci woleliby powrót do duopolu między Partią Socjalistyczną a Partią Ludową. Tymczasem Sumar pozostaje niezbędnym elementem każdej możliwej koalicyjnej układanki.

Bez bloku, któremu przewodzi Diaz, nie da się powstrzymać Vox i Partii Ludowej, w której, dodajmy, skrzydło skrajnie prawicowe również jest mocne.

Nie należy jednak zapominać o ograniczeniach wynikających z wyniku wyborów.

Sumar nie udało się odzyskać wszystkich głosów, które w 2019 r. trafiły do Unidas Podemos i innej lewicowej partii Mas Pais. W porównaniu z tamtymi wyborami stracono 700 tys. wyborców i 7 mandatów.

Szczegółowa analiza pozwoli lepiej zrozumieć, w którym kierunku odpłynęły te głosy. Niewątpliwie duża część trafiła do PSOE. Socjaldemokraci nie mogli w kampanii sugerować, że tylko głos oddany na nich nie będzie głosem straconym, gdyż uderzenie w Sumar uniemożliwiłoby odtworzenie starej większości. Na korzyść PSOE zadziałał jednak system proporcjonalny. W mniejszych okręgach wyborczych, gdzie rozdziela się niewiele mandatów, wyborca sympatyzujący z Sumar mógł zostać nakłoniony do głosowania na PSOE, aby zapewnić wejście jakiegokolwiek przedstawiciela szerokiej lewicy.

Pedro Sanchezowi należy przyznać, że jego celem była przede wszystkim obrona koalicji, a nie wyeliminowanie konkurencji na lewicy. Walczył o lewicowy rząd, nie o to, by jego partia wygodnie umościła się w duopolu z prawicową Partią Ludową.

W Kraju Basków, gdzie Sumar straciło dwa mandaty, o wyniku przesądził sukces Bildu, nacjonalistyczno-lewicowej formacji, która obecnie aspiruje do stania się wiodącą partią baskijską. W innych przypadkach, jak w Madrycie czy Walencji, nie zawsze udało się przejąć wszystkie głosy, które niegdyś otrzymała radykalna lewica z Podemos na czele. Podemos, którego znaczenie w koalicji zostało zdecydowanie zmniejszone i w którym nie brakowało kontrowersji związanych z wykluczeniem byłej minister Irene Montero z list, w kampanii było mało widoczne.

Sumar szło do wyborów, obarczone złym wynikiem majowych wyborów regionalnych - pisaliśmy o nich więcej TUTAJ. Tamta klęska doprowadziła do ostrych konfliktów wewnętrznych. Zamiast dopracowywać szczegóły projektu Sumar, którego zarys istniał już wcześniej, poszczególne partie ruszyły do negocjacji o kształt list, zapewniający każdemu przetrwanie. Minęło kilka tygodni, zanim tożsamość koalicji przeważyła nad wewnętrznymi sporami.

Z listy Sumar najwięcej mandatów zdobyli kandydaci bezpośrednio wystawieni pod sztandarem Sumar (10 osób). W dalszej kolejności - ludzie Zjednoczonej Lewicy (5), Podemos (5) i katalońskiej Catalunya en Comú (5).

Yolanda Diaz zdołała zjednoczyć nie mniej niż 18 formacji i już samo to jest osiągnięciem, jeśli weźmiemy pod uwagę tendencje na lewicy do coraz większego rozdrobnienia.

Poza koalicją pozostali radykalni katalońscy niepodległościowcy z CUP i trockiści z Anticapitalistas. CUP miała 246 971 głosów, teraz zdobyła jedynie 98 794 głosów i straciła dwa mandaty. W Andaluzji trockiści Teresy Rodrigues wraz z innymi utworzyli lokalną formację Adelante Andalucia i wystartowali jedynie w Kadyksie, gdzie mogli liczyć na José Marię Gonzalesa "Kichi" (osobistego partnera Rodrigues). Efekt? 9064 głosy i brak mandatu. Obrona lokalnych interesów z lewicowej perspektywy nie wystarczyła, by przekonać wyborców. Sekciarstwo Rodrigues sprawiło, że w krótkim czasie straciła popularność, którą zdobyła w Podemos.

W najbliższym czasie Sumar będzie musiało przyczynić się do odbudowy postępowego rządu, co nie jest drogą pozbawioną pułapek. W perspektywie to zadaniem radykalnej lewicy jest sprawienie, by lewicowa koalicja była bardziej spójna i solidna. A przede wszystkim - by miała solidne oparcie w klasie pracującej. Nad tym hiszpańska lewica musi nadal pracować.

Publikujemy oświadczenie Zjednoczonej Lewicy - jednego z fundamentów koalicji Sumar:

Historia nie jest przesądzona. Mówiliśmy o tym w ostatnim tygodniu kampanii, a postępowi obywatele naszego kraju udowodnili to. Pomimo buńczucznej postawy prawicy, Partia Ludowa i Vox nie będą rządzić Hiszpanią - dzięki mobilizacji lewicy.

Izquierda Unida dziękuje wszystkim, którzy nie stracili ducha, gdy wszyscy przewidywali zwycięstwo prawicy i skrajnej prawicy, a w szczególności tym, którzy zaufali Sumar. Mówiliśmy, że wasz głos będzie decydujący zarówno dla powstrzymania reakcyjnego zagrożenia, jak i dla utworzenia postępowego rządu koalicyjnego. Tak się właśnie stało!

Ponad trzy miliony głosów i 31 deputowanych z Sumar będą kluczowymi graczami w nowym rozdziale, który wspólnie napiszą postępowi obywatele i ich polityczna reprezentacja. W Hiszpanii lewica, która jest zaangażowana w ambitne działania na rzecz sprawiedliwości społecznej, a także na rzecz praw kobiet i na rzecz środowiska, nadal ma decydujące znaczenie. Mając to na uwadze, 5 posłów Izquierda Unida, którzy wejdą w skład grupy parlamentarnej Sumar, będzie wykonywać swoją pracę.

Pomimo złych znaków, z którymi musieliśmy się zmierzyć w ciągu ostatniej dekady, Izquierda Unida pozostaje zorganizowaną, zakorzenioną w terenie organizacją polityczną. Dziękujemy wszystkim naszym bojownikom i bojowniczkom, którzy i które po raz kolejny wzięli na swoje barki trudną kampanię, dzielnica po dzielnicy i gmina po gminie. Tak właśnie tworzy się społeczność.

W tych wyborach powszechnych stawką był nie tylko nowy podział głosów i mandatów, stawką była sama demokracja - dlatego pierwszym uczuciem demokratycznych obywateli była ulga. Udało nam się powstrzymać prawicowców. Teraz kolejnym zadaniem jest utworzenie nowego progresywnego rządu koalicyjnego, który podejmie reformy, jakich nasz kraj potrzebuje, a jakich nie udało się dokończyć w poprzedniej kadencji.

W tej kampanii przekonaliśmy się, że prawicowcy cieszą się uprzywilejowaną pozycją w zakresie władzy gospodarczej, medialnej i sądowniczej, która nie odpowiada rzeczywistości naszego kraju. Jednym z głównych zadań będzie przełożenie demokratycznej i powszechnej woli na nowy układ sił na wszystkich poziomach i we wszystkich obszarach.

Powinniśmy być szczęśliwi, ale nie spoczywać na laurach. 24 lipca, zaczynamy dopiero przekładać przesłanie, które obywatele wystosowali przeciwko prawicy, na postępy społeczne w obronie praw klasy robotniczej, kobiet, osób LGTBIQA+, ruchu związkowego i wszystkich ludzi, którzy najpierw zmobilizowali się w obronie swoich praw, a potem spali spokojnie, widząc, że uniknęli reakcyjnego zagrożenia. Nasza praca jest dla nich, nasza radość jest dla nich.

To nie było hasło wyborcze, ale taka jest rzeczywistość: pokonaliśmy prawicę, obiecując Wam więcej praw. Tego też będziemy wymagać od następnego rządu koalicyjnego, który musi powstać tak szybko, jak to możliwe. Wzywamy całe społeczeństwo obywatelskie, aby z ambicją i odwagą dążyło do budowania bardziej sprawiedliwego, egalitarnego i wolnego kraju; z większymi prawami i większymi możliwościami, wiedząc, że reakcja prawicy będzie agresywna zarówno ze względu na jej antydemokratyczny charakter, jak i moralne konsekwencje jej porażki. Spokojnie, ale z determinacją: ani kroku wstecz.

3 014 006 razy - dziękujemy!

Materiał ukazuje się we współpracy z portalem Cross-Border Talks.