W Niemczech trwa kolejny strajk pracowników polskiej firmy transportowej. Po raz kolejny zbuntowali się kierowcy polskiej firmy transportowej Ag Maz-Luk Maz, tym razem Polacy. Później dołączyli do nich kierowcy będący obywatelami Kazachstanu, Tadżykistanu czy Gruzji.

Pracownicy zebrali się w strefie postojowej Grafenhausen na autostradzie A5 między Frankfurtem a Darmstadt.

Kierowcy skarżą się na ciężkie warunki pracy i twierdzą, że właściciel nie wypłaca im należnych wynagrodzeń.

W walce o odzyskanie zaległych pieniędzy wspiera ich sieć doradcza Faire Mobilität. Jak informuje organizacja na swoim profilu na Twitterze, część kierowców 27 lipca otrzymała należne zarobki. Jednak gdy jedni kierowcy odjeżdżają z parkingu, bo ich postulaty zostały zrealizowane, na ich miejsce przybywają następni - z tym samym problemem. To już drugi w tym roku protest kierowców pracujących dla Ag Maz & Luk Maz - o przebiegu pierwszego pisaliśmy TUTAJ.

"Der Spiegel" podał, że we wtorek 25 lipca strajk rozpoczęli kierowcy czterech ciężarówek, potem pojawili się trzej kolejni. Na fotografiach udostępnianych przez Faire Mobilität 27 lipca widać już cały rząd zaparkowanych samochodów.


Jeden z kierowców powiedział, że niektórzy musieli czekać od trzech do sześciu miesięcy na swoje wypłaty. - Ci, którzy otrzymali pieniądze, nie chcą już pracować dla tej firmy. Znajdziemy inną pracę - powiedział niemieckiemu dziennikowi.

Jak jednak przekazuje sieć doradcza Faire Mobilität, jeden z właścicieli firmy miał przychylić się do żądań protestujących i część zaległych wynagrodzeń już została przelana na ich konta. Ponadto właściciel zadeklarował, że "jest gotowy do rozmów". Jednym z warunków właściciela, dotyczącym wypłaty zaległych należności było to, że pięć ciężarówek rozwiezie pilny ładunek do miejsc przeznaczenia. Dlatego też część kierowców zrezygnowała z protestu. Jednak według Edwina Atemy z Europejskiego Związku Pracowników Transportu, pozostali kierowcy mają kontynuować strajk do czasu uregulowania należnych wypłat wszystkim pracownikom. - Każdy kierowca negocjuje indywidualnie - mówi Atema.

Faire Mobilität podaje, że parking w Grafenhausen stał się dla kierowców "symbolem sporu pracowniczego".

Jak informowaliśmy w kwietniu, na parkingu w strefie odpoczynku Grafenhausen na niemieckiej autostradzie A5 między Frankfurtem a Darmstadt zebrało się osiemdziesięciu kierowców, głównie Gruzinów i Uzbeków. Twierdzili oni, że są wykorzystywani, pozbawieni podstawowych praw i zostali oszukani przy podpisywaniu umowy z firmą. Przekonywali, że podsunięto im do podpisu umowy zlecenia, które nie gwarantują pracownikom urlopów i dni wolnych, zasiłków chorobowych czy zabezpieczeń w przypadku jednostronnego rozwiązania umowy.

Kierowcy informowali również, że musieli z własnej kieszeni płacić za praktyki i szkolenia oferowane przez firmę, że byli zmuszeni płacić za uszkodzenia pojazdów oraz nie mają dostępu do dokumentacji dotyczącej ich zatrudnienia lub ubezpieczenia zdrowotnego. Wówczas właściciel firmy wysłał na kierowców uzbrojony oddział z firmy Rutkowski Patrol, który powstrzymała niemiecka policja