Postępy i ostateczne efekty procesu sprawiedliwej transformacji w Rumunii będą miały ogromne znaczenie dla oceny skuteczności całego konceptu takiej transformacji – zwłaszcza w krajach postsocjalistycznych. Środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji mają bowiem w znacznej części trafić do regionów, które jedną transformację już przeszły, i nie była to w żadnym wypadku transformacja sprawiedliwa. Problem ten jest szczególnie widoczny w karpackiej Dolinie Jiu, niegdyś regionie o kluczowym znaczeniu dla rumuńskiej gospodarki i energetyki. Dziś to region, który walczy o społeczne przetrwanie. I to mimo faktu, że nie brakuje w nim ludzi gotowych tworzyć wizje transformacji oraz angażować się w ich realizowanie.

Kontekst historyczny

 Początki górnictwa w Dolinie Jiu sięgają r. 1859, gdy prywatne konsorcjum książat Maksymiliana i Egona Fürtenbergów, hrabiego Ottona Chotka oraz baronów Luisa i Moritza Haberów uzyskało pierwszą koncesję na wydobycie węgla w rejonie miasteczka Petrila. Faktycznie kopalnia w tym miejscu zaczęła funkcjonować osiem lat później, pod nazwą Ferenc Deak-Petrila. W tym samym roku uruchomiono – również prywatną – kopalnię Petroszany Wschodnie, na terenie miasta Petroszany (ówcześnie węg. Petrozsény, następnie rum. Petroșani). Wydobycie węgla rozszerzyło się następnie na kolejne miejscowości w Dolinie – Lupeni, Uricani, Aninoasę, Campu lui Neag. Tereny zamieszkiwane dotąd przez nieliczną ludność pasterską (Momarlanów) stały się jednym z błyskawicznie rozwijających się w Austro-Węgrzech regionów przemysłowych i prawdziwym tyglem narodowościowo-religijnym. Do pracy w kopalniach przybywali bowiem przedstawiciele wszystkich narodowości imperium – od siedmiogrodzkich Węgrów i Rumunów, poprzez Polaków, Niemców, Ukraińców i Rusinów, do Słowaków i Czechów. Jednym ze śladów tego wielokulturowego świata są – w większości już nieczynne - kościoły różnych wyznań, obecne praktycznie w każdym miasteczku w regionie. Innym, tragicznym – zróżnicowane co do pochodzenia nazwiska na zbiorowych mogiłach ofiar katastrof górniczych, które w Dolinie powtarzały się na tyle często, by robotnicy zaczęli nazywać cały region „Doliną Łez”.

Po I wojnie światowej Dolina Jiu znalazła się w granicach Rumunii. Taki stan rzeczy utrzymał się również po 1945 r. Po zaprowadzeniu w kraju rządów socjalistycznych kopalnie w regionie zostały znacjonalizowane. Przez pierwszą powojenną dekadę funkcjonowały jako wspólne przedsiębiorstwa rumuńsko-radzieckie, co stanowiło część reparacji wypłacanych przez Rumunię ZSRR. W drugiej połowie XX wieku rumuńscy przywódcy zainicjowali forsowną rozbudowę przemysłu w regionie, zamierzając wykorzystać energię produkowaną z węgla do ekspresowej industrializacji całego kraju. Do 1979 r. liczba robotników zatrudnionych w kopalniach Doliny Jiu osiągnęła 179 tysięcy. Większość z nich przybyła z innych regionów Rumunii, głównie z rolniczej północno-wschodniej Mołdawii - dobrowolnie lub na podstawie otrzymanych nakazów pracy. Praca w kopalniach była, na tle średnich rumuńskich zarobków, dobrze płatna, zakłady pracy oferowały również wyżywienie i zakwaterowanie, co stanowiło dla przybyszów z gorzej uprzemysłowionych regionów istotny magnes. Równocześnie górnicy z Doliny Jiu byli świadomi wartości i znaczenia swojej pracy – w 1979 r. właśnie oni zorganizowali najpoważniejszy robotniczy protest przeciwko łamaniu praw pracowniczych przez „socjalistyczny” rząd Nicolae Ceaușescu. Trzydniowy strajk w sierpniu 1979 r. wybuchł w geście protestu przeciwko wymuszaniu pracy powyżej 8 godzin dziennie oraz pracy w niedzielę, niewypłacaniu na czas wynagrodzeń za nadgodziny, obniżaniu płac za niezrealizowanie zawyżonych założeń planów produkcyjnych. Większość ekonomicznych postulatów została przez władze zrealizowana, jednak przywódcy strajku zostali zmuszeni do opuszczenia Doliny, a cały region objęto nadzwyczajną kontrolą służb specjalnych (Securitate) i wojska.

Jednak to okresie po 1990 r. mieszkańcy Doliny najczęściej wspominają jako prawdziwą społeczną katastrofę. Nowe władze Rumunii zaczęły odchodzić od użycia węgla w energetyce na rzecz gazu ziemnego, a wydobycie węgla w świetle gospodarki rynkowej uznano za nieopłacalne. W 1997 r. w kopalniach Doliny pracowało już tylko 45 tys. górników, a we wskazanym roku centroprawicowy rząd Constantinescu zapowiedział masowe cięcia. 20 tys. ludzi zostało zwolnionych, otrzymując przy tym odprawę równą 15-20 wynagrodzeniom. W realiach Doliny Jiu tak masowe cięcia etatów oznaczały, iż większość zwolnionych nie miała szans na znalezienie pracy. Likwidacja kopalń nie była bowiem związana z inwestycjami w żadnym alternatywnym sektorze. Najpoważniejszym pracodawcą pozostały... same kopalnie, już nieczynne, gdyż potrzebowały pewnej liczby pracowników do prac przy rozbiórce infrastruktury czy oczyszczaniu terenu. Były to jednak liczby, na tle dawnych, symboliczne.

W Dolinie Jiu nie podjęto ani działań na rzecz modernizacji istniejących obiektów mieszkalnych (budowanych w ekspresowym tempie bloków na potrzeby napływających górników), ani działań ratujących środowisko przed degradacją, jaka była nieuchronnym skutkiem wieloletniej eksploatacji górniczej. Region stał się areną społecznej zapaści, prawdziwej epidemii ubóstwa, alkoholizmu i przemocy. Ratowano się indywidualnie – głównie poprzez wyjazd do pracy w największych rumuńskich metropoliach (Bukareszt, Cluj, Timisoara) lub za granicę. Górnictwo w regionie jest definitywnie w fazie schyłkowej – w momencie pisania tych słów czynne są cztery kopalnie, które mają zakończyć wydobycie do 2031 r.

 Projekty i plany

W kwietniu 2018 r. rząd Rumunii wyraził zainteresowanie współpracą z Platformą na rzecz regionów węglowych w transformacji, utworzoną rok wcześniej przez Komisję Europejską. W charakterze pośredników między instytucjami europejskimi, samorządowcami z Doliny Jiu, instytucjami społecznymi, biznesem, związkami zawodowymi i wreszcie samymi mieszkańcami zaczęły występować organizacje pozarządowe promujące koncepcję sprawiedliwej transformacji energetycznej – CEE Bankwatch Network oraz rumuński oddział Greenpeace. Współpraca interesariuszy nie układała się w pełni harmonijnie. Górnicze związki zawodowe negatywnie odnosiły się do sformułowanego przez organizacje pozarządowe celu pełnego odejścia od węgla przed 2030 r. Ich przedstawiciele w rozmowach z nami jednoznacznie stwierdzili, iż nie wierzą ani w przeprowadzenie przez rumuński rząd (jakikolwiek) kompleksowej transformacji przemysłowej, która zapewni porównywalną liczbę miejsc pracy z górnictwem, ani w projekty proponowane przez organizacje pozarządowe, zakładające oparcie gospodarki Doliny Jiu na małej i średniej przedsiębiorczości, z lokalnym kapitałem. Związki zawodowe koncentrują się na walce o to, by ostatnie kopalnie w regionie nie zostały zlikwidowane przed 2031 r., a górnicy po odejściu z pracy otrzymywali regularne świadczenia zamiast jednorazowej odprawy.

W grudniu 2022 r., po przedstawieniu planów rozwoju terytorialnego, Rumunia otrzymała dostęp do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, w ramach którego może łącznie otrzymać 2,14 mld euro na potrzeby sześciu regionów węglowych. Kwota ta może zostać uzupełniona przez wsparcie publiczne o maksymalnej wartości 360 mln euro. Zainteresowane regiony mogą również pozyskiwać środki z innych unijnych programów. Na papierze kwoty te wyglądają imponująco – jedynie Polska i Niemcy uzyskały wyższe wsparcie z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.

Zarówno przedstawiciele samorządów Doliny Jiu, jak i lokalne organizacje pozarządowe wskazują turystykę jako obszar, który mógłby stać się wizytówką i jedną z gospodarczych lokomotyw Doliny. Pewien potencjał w tym zakresie niewątpliwie istnieje – region położony jest pomiędzy dwoma malowniczymi pasmami Karpat, toteż koncepcje rozwijania turystyki górskiej nie są pozbawione podstaw. Dolina Jiu mogłaby dodatkowo przyciągać osoby zainteresowane zabytkami przemysłowymi, gdyby zabezpieczyć przed zniszczeniem i zaadaptować do nowych celów przynajmniej niektóre istniejące jeszcze kompleksy kopalniane. W 2024 r. jedynym miejscem, gdzie podjęto szerzej zakrojone działania na rzecz readaptacji terenu poprzemysłowego do celów kulturalnych i turystycznych była kopalnia Petrila, najstarszy z górniczych zakładów Doliny. Jeszcze przed zamknięciem wydobycia wokół tego miejsca skupiła się grupa aktywistów i pracowników, którym zależało na ocaleniu obiektu przed zrównaniem z ziemią i przekształceniu go z „przedsiębiorstwa górniczego” (rum. Exploatarea miniera) w „przedsiębiorstwo kulturalne” (exploatarea culturala). Obecnie na terenie kopalni działają niewielkie muzea o tematyce górniczej, eksponowane są prace lokalnego artysty Iona Barbu, istnieje też projekt stworzenia amfiteatru, harmonijnie wpisującego się w otoczenie i umożliwiającego przeprowadzania dużych wydarzeń plenerowych (https://cronicavj.ro/wp/16-proiecte-pentru-fosta-mina-petrila/). Sytuacja kopalni Petrila jest jednak wyjątkowa. Obiekt ten został ocalony jako zabytek dzięki lokalnej inicjatywie, bez której nigdy nie zostałby wykupiony przez Radę Okręgu Hunedoara. W przypadku innych zamykanych kopalń nie zdecydowano się nawet na symboliczne upamiętnienia ich istnienia, nie mówiąc o readaptacji budynków na nowe cele. Trudno też wyrokować, jak potoczą się losy ogromnej kopalni Lupeni, która jako następna miałaby potencjalnie szansę stać się zabytkiem przemysłowym i przejść readaptację.

Jak wskazują mieszkańcy Doliny, w temacie rozwoju turystyki w Dolinie od lat pada więcej deklaracji niż jest wdrażanych realnych działań. Baza noclegowa w regionie jest dalece niewystarczająca, by przyciągać znaczącą liczbę turystów – w Petroszanach, poza kwaterami prywatnymi, funkcjonują jedynie trzy małej i średniej wielkości hotele, w pozostałych miasteczkach Doliny nie jest lepiej. Dojazd do Petroszanów pociągiem jest możliwy, jednak niezależnie od kierunku zajmuje co najmniej kilka godzin z powodu złego stanu rumuńskiej infrastruktury kolejowej. Także komunikacja publiczna między samymi miejscowościami regionu wymaga natychmiastowych usprawnień, czy raczej – odtworzenia od nowa. Projekt uruchomienia w pełni ekologicznej komunikacji autobusowej na regionalnych trasach, wzniesienia od podstaw zajezdni i 75 przystanów został przyjęty do realizacji dzięki dofinansowaniu z europejskiego programu Regio – Operacyjnego Programu Regionalnego. W momencie powstawania niniejszego tekstu pozostaje jednak, podobnie jak dynamiczny rozwój turystyki w Dolinie, melodią przyszłości.

Samorządy i lokalni działacze społeczni z Doliny Jiu przyjmują, że region nigdy więcej nie może już być gospodarczą monokulturą, która w razie upadku jednego sektora lub wycofania się jednego inwestora pozostanie bez miejsc pracy. Podobną koncepcję przyjmują CEE Bankwatch oraz Greenpeace Romania, współautorzy opublikowanego w 2019 r. raportu przedstawiającego możliwe kierunki inwestycji w regionie.Jak tłumaczył nam Alexandru Kelemen z organizacji ADTI (Stowarzyszenie na rzecz Integralnego Rozwoju Terytorialnego), która jest czołowym autorem projektów sprawiedliwej transformacji Doliny i partnerem tak samorządów, jak i przedsiębiorców w pozyskiwaniu funduszy europejskich, Dolina Jiu po sprawiedliwej transformacji miałaby gospodarczo opierać się na małej i średniej przedsiębiorczości, podmiotach produkcyjnych oraz usługowych tworzonych przez samych mieszkańców. Lokalni działacze na rzecz transformacji nie mają przy tym wątpliwości, że proces utraty ludności przez Dolinę Jiu jest nieunikniony i nie będzie mógł zostać odwrócony. Europejskie wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw, współfinansowanie projektów infrastrukturalnych (na czele z termomodernizacją budynków) czy unowocześnienie oferty edukacyjnej Uniwersytetu w Petroszanach będzie mogło co najwyżej skłonić część obecnych mieszkańców Doliny, by jednak jej nie opuszczali.

Takie założenie dotyczące przyszłej struktury gospodarczej Doliny Jiu wynika tyleż z refleksji zainspirowanej obserwacją wcześniejszego procesu chaotycznego zamykania kopalń, co z konieczności. Państwo rumuńskie – hołdując neoliberalnej filozofii ekonomicznej i zaniedbując na znaczną skalę nawet podstawowe usługi publiczne - nie widzi potrzeby samodzielnego inwestowania w regionie, ani nawet zapewnienia mu lepszych połączeń z pozostałą częścią kraju, co mogłoby być argumentem na rzecz Doliny dla inwestorów prywatnych. Marnotrawiony jest nawet potencjał infrastrukturalny i symboliczny, jakim jest gęsta sieć energetyczna nadal funkcjonująca w regionie i zainteresowanie lokalnych interesariuszy, by Dolina Jiu pozostawała regionem produkującym energię (w tym wypadku zieloną). Innymi słowy – gdy wielcy prywatni inwestorzy nie są zainteresowani oddalonym górskim regionem, a państwo rumuńskie nie ma chęci ani narzędzi, by samodzielnie stymulować zmianę, jedyną nadzieją na ocalenie może być tylko oddolna inicjatywa, publiczna i komercyjna, ale i ta dysponuje ograniczonymi środkami. Tworzeniu miejsc pracy na większą skalę w Dolinie Jiu nie sprzyjają czynniki obiektywne.

Sprawiedliwa transformacja czy ratowanie, czego się da?

Żadna z koncepcji sprawiedliwej transformacji nie zakłada, że rozdrobniony sektor prywatny, choćby ze wsparciem unijnym, będzie w stanie stworzyć liczbę miejsc pracy porównywalną z wartościami nie tylko z okresu szczytowego zatrudnienia w Dolinie, ale nawet z (późnych) lat 90. Wspomniany raport CEE Bankwatch i Greenpeace Romania uznaje za realne utworzenie 2500 nowych miejsc pracy w usługach, produkcji i turystyce. Oznaczałoby to, że sprawiedliwa transformacja w Dolinie Jiu – rozumiana jako zapewnienie nowego zatrudnienia po utracie dotychczasowego w sektorze węglowym - mogłaby objąć co najwyżej osoby aktualnie wykonujące pracę w górnictwie (ok. 4000 pracowników), i to przy założeniu, że ponad 25 proc. z nich nie będzie już zainteresowanych powrotem na rynek pracy w ogóle. W dodatku utworzenie wspomnianych miejsc pracy pozostaje w sferze projektów. Uzależnione jest od czynników takich jak bieżąca rynkowa koniunktura gospodarcza czy proces alokacji środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji i innych funduszy europejskich. Ten zaś, jak przekazał nam Alexandru Kelemen, jest długotrwały i skomplikowany. Pierwszy z konkursów dotyczących dofinansowań dla małych i średnich firm z Doliny ruszył jeszcze w 2023 r. i wyłonił pierwszych dziewięciu beneficjentów, jednak do dnia dzisiejszego nie zostały z nimi podpisane umowy umożliwiające wypłacenie przyznanych środków (do 90% wartości projektu). Nie jest zatem jeszcze możliwa ocena, czy choćby punktowe wsparcie dla prywatnych inicjatyw w jakikolwiek sposób zmieniło sytuację społeczną w regionie. Lokalni aktywiści przyznają, że powolne działanie struktur, które miały wspierać transformację regionu, nie sprzyja pozyskiwaniu zaufania miejscowej ludności dla samej idei definitywnego odejścia od węgla i budowania przyszłości Doliny w oparciu o inne gałęzie gospodarki.

Sprawiedliwa transformacja Doliny Jiu nie będzie zatem w stanie odwrócić skutków transformacji niesprawiedliwej - nie ma żadnych złudzeń w tym zakresie. Stawką jest doprowadzenie do sytuacji, w której absolutnie ostatni etap odchodzenia od wydobycia węgla w regionie nie będzie oznaczał dla pracowników przysłowiowego pozostawienia na lodzie, a także elementarna poprawa warunków życia w Dolinie dla osób, które z wyboru czy z konieczności (np. z racji wieku) w regionie pozostaną.

I mimo niewątpliwego zaangażowania lokalnych aktywistów w te procesy, a także deklaracji miejscowych samorządowców o współpracy i zaangażowaniu w pozyskiwanie unijnych funduszy, cel ten z miesiąca na miesiąc staje się coraz trudniejszy do osiągnięcia. Raport CEE Bankwatch oraz Greenpeace Romania wskazuje na wstępie, iż Dolina Jiu winna czerpać inspirację – czy wręcz gotowe wzorce – z transformacji przeprowadzonych w węglowych regionach Niemiec czy Polski. Jednak wdrożenie na gruncie rumuńskim stosunkowo najbardziej udanych wzorów transformacji strukturalnej znad Renu (Zagłębie Ruhry) czy Brynicy (wieloetapowa i nadal niezakończona transformacja gospodarki Górnego Śląska) nie jest w praktyce możliwe. W Dolinie Jiu środki na sfinansowanie transformacji gospodarczej pojawiają się w momencie, gdy zasoby siły roboczej oraz infrastruktury uległy już radykalnej degradacji, a organizacje oddolne (związki zawodowe, organizacje społeczne) po dramatycznej transformacji lat 90. mają ograniczone możliwości wywierania nacisku na decydentów w sprawie przyjmowania rozwiązań korzystnych dla strony społecznej. Nie ma w ogóle mowy o tworzeniu na większą skalę nowych miejsc pracy w innych gałęziach przemysłu w czasach, gdy wydobycie węgla jeszcze funkcjonuje; co więcej – zaistnienie takiego procesu utrudniają wręcz wskazane wcześniej czynniki obiektywne. Tymczasem właśnie rozwój innych sektorów (przede wszystkim samochodowego czy chemicznego) umożliwiał względnie płynną transformację regionów przemysłowych, które są dziś wskazywane jako przykłady udanego lub względnie udanego odejścia od węgla. Planowaniu procesów transformacji i pozyskiwaniu funduszy nie sprzyja również niewielkie zainteresowanie regionem na szczeblu centralnym i brak porozumienia między wszystkimi zainteresowanymi stronami (co jest skądinąd pochodną ogólnego stanu rumuńskiego dialogu społecznego).

Czy Dolina Jiu w ogóle będzie mogła być wskazywana jako przykład planowego przekształcenia gospodarki, pokaże najbliższa przyszłość.