W głosowaniu regionalnym PSOE i Podemos poniosły porażkę w większości regionów, w których były wcześniej ważną siłą polityczną, mimo że centrolewicowy rząd Pedro Sancheza jest postrzegany ogólnie dobrze i rzeczywiście wprowadził ustawy wspierające pracowników, najemców i kobiety. Marga przedstawia swoją opinię na temat przyczyn tej porażki i wskazuje, że różnica między głosami lewicy i prawicy nie jest kolosalna. Co nowy lewicowy projekt polityczny mógłby zmienić na scenie politycznej? A może powinniśmy przygotować się na rząd prawicy – Partii Ludowej i VOX?

Małgorzata Kulbaczewska-Figat: Dla nikogo w Europie nie jest tajemnicą, że wybory lokalne w Hiszpanii, delikatnie mówiąc, nie skończyły się dobrze dla lewicy. Dla sympatyków lewicy w całej Europie klęska w Hiszpanii była bardzo nieprzyjemną niespodzianką. Lewica utrzymała władzę tylko w trzech regionach, w których Partia Socjalistyczna miała większość przed tymi wyborami. Bardziej radykalne partie, takie jak Podemos, w niektórych regionach straciły wszystkich przedstawicieli, których miały w lokalnych radach. Jak to wyjaśnisz? Centrolewica i lewica są teraz u władzy w Hiszpanii, a efekty ich rządów, patrząc z zewnątrz, wydają się całkiem dobre. Wprowadzono zmiany, które zwiększyły zakres praw pracowniczych. Wprowadzono darmowy transport kolejowy na rok i dłużej. Wprowadzono pozytywne zmiany w zakresie praw lokatorskich. Właśnie to powinna robić lewica u władzy. Dlaczego więc wyborcy tego nie docenili?

Marga Ferre, Zjednoczona Lewica/transform!europe: Na wynik wyborów zawsze wpływa więcej czynników i trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zgadzam się jednak – sprzeczność jest. Hiszpania ma teraz rząd koalicyjny Unidas Podemos (który z kolei jest koalicją Zjednoczonej Lewicy i Podemos) i Partii Socjalistycznej, rząd, który w ciągu ostatnich trzech lat radził sobie stosunkowo dobrze. Jego działania realnie wsparły ludzi podczas pandemii COVID-19. Ten rząd ma faktycznie szereg osiągnięć w obszarze prawa pracy, w kwestii mieszkalnictwa, polityki egalitarnej, praw kobiet czy LGBTQ.

Dlaczego więc lewica przegrała? Wskazałabym dwa kluczowe powody. Po pierwsze – prawica ma w ręku wszystkie największe media, jak we wszystkich krajach w Europie, nie jest to coś nowego. Ich atak w szczególności na Unidas Podemos, nie na bardziej umiarkowanych socjalistów, był brutalny. Tak wiele debatujemy o fake newsach lub agresji prawicowych mediów – w ciągu ostatnich lat to wszystko powtarzało się w Hiszpanii z ogromnym natężeniem. Ale i to nie tłumaczy wyniku wyborów.

Prawicy udało się narzucić w debacie tematy, które nie mają nic wspólnego z materialnymi warunkami życia obywatelek i obywateli. Mówię w szczególności o kwestii niepodległości Katalonii i relacji z niepodległościowcami z Kraju Basków. Obecny lewicowy rząd koalicyjny, potrzebuje parlamentarnego wsparcia partii katalońskich, a w szczególności niezależnej lewicy z Kraju Basków. Prawica i skrajna prawica zrobiły z tego główny temat kampanii, zarzucając socjalistom, że niczym nie różnią się od terrorystów. I nie ma tu znaczenia, że baskijska ETA od dziesięciu lat nie działa! Za sprawą działań prawicy głównym tematem kampanii stała się kwestia jedności kraju – od lat jeden z ulubionych tematów prawicy.

 Jeśli uważniej przyjrzymy się wynikom, zobaczymy, że prawica wcale nie uzyskała znacznie więcej głosów w porównaniu z wynikami poprzednich głosowań. W rzeczywistości Partia Socjalistyczna straciła ok. 1% swojej bazy wyborczej! To bardzo mało, ale sytuacja była tak napięta, a różnice między blokiem prawicowym i lewicowym tak małe, że nawet minimalne wahnięcie zmieniło sytuację.

Kwestią ważną jest to, dlaczego Zjednoczona Lewica, czy Unidas Podemos, straciła tak wiele. Ponieważ tak, straciliśmy prawie 25% głosów, które, nawiasem mówiąc, jakby się „rozpłynęły”. Ci wyborcy nie zagłosowali na inne partie. W Hiszpanii nie ma przepływów wyborców między lewicą a prawicą. Bardzo niewielu wyborców wahało się między Partią Socjalistyczną a konserwatystami. Bardzo niewielu wyborców zmieniło swoje sympatie.

Odpowiedź na pytanie o porażkę Podemos jest bolesna, ale musimy o tym porozmawiać. W Unidas Podemos, która jest koalicją, dochodziło do wewnętrznych rozdźwięków między poszczególnymi liderami i liderkami. Te dyskusje od półtora roku były prowadzone publicznie. Liderzy, liderki, ministrowie z Podemos w niezbyt miły sposób rozmawiali za pośrednictwem mediów. Dochodziło wręcz do wzajemnych ataków słownych w przestrzeni publicznej. W ten sposób omawiano również nowy projekt polityczny Sumar, o którym za chwilę. Różne partie polityczne nie komunikowały ze sobą bezpośrednio, ale w mediach, sprawiając wrażenie, że lewica nie potrafi normalnie rozmawiać i współpracować, a zamiast tego jej działacze i działaczki obrażają się nawzajem. To fatalne wrażenie. Kiedy jedni przedstawiciele lewicy obrażają innych w mediach, mamy przepis na wyborczą klęskę. Tak było zawsze! Elektorat lewicy chce, by jego politycy i polityczki byli jednością, chce również być pożyteczny. Nie chce obserwować swojego obozu politycznego pogrążonego w sporach.

Tymczasem atak na Podemos, szczególnie ze strony prawicy i skrajnej prawicy, był naprawdę przerażający. Podam przykład. Kiedy Pablo Iglesias był wicepremierem kraju, a jego partnerka Irene Montero – ministrem ds. równości. Ich dom był cały czas otoczony przez skrajną prawicę, z transparentami przed domem. Grozili również dzieciom.

Spadek poparcia Podemos nawet o 25 proc. uniemożliwia socjalistom tworzenie koalicyjnych rządów na poziomie regionalnym. Wypada tu zauważyć, że Podemos zawsze miało bardzo złe wyniki w wyborach lokalnych i regionalnych. To raczej ruch polityczny niż partia i to nie ułatwia sprawy. Tak jest również w przypadku Zjednoczonej Lewicy. Mieliśmy w radach miejskich i regionalnych 1800 reprezentantów, mamy 1500. To niby nie taka duża strata, ale jeśli spojrzymy na wyniki w miastach, zobaczymy gwałtowny spadek. Musimy o tym porozmawiać. Być może przegraliśmy, ponieważ w dużych miastach bardziej niż w małych debata została sprowadzona na tory wygodne dla prawicy, dyskutowano o jedności Hiszpanii, a nie o polityce gospodarczej czy lokalnych potrzebach. Myślę, że musimy się nad tym głębiej zastanowić. Niemniej jednak jest to zaskakujące. Przegraliśmy w całym kraju, w dużych miastach, straciliśmy Barcelonę, która była sztandarem lewicy z burmistrzynią Adą Colau, która dokonała tam wspaniałych rzeczy. Przegraliśmy w większości stolic prowincji.

Veronika Susova-Salminen: Zwróćmy teraz uwagę na prawicę. Wybory regionalne w Hiszpanii ponownie pokazały niewielki wzrost skrajnie prawicowej partii Vox – nieprzyjemną niespodziankę, szczególnie dla nas z Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie mamy już bogate doświadczenia z tego typu partiami. Skąd taki zwrot, co powoduje rośnięcie w siłę prawicowej partii populistycznej? Według sondaży, w wyborach 23 lipca mogą oni uzyskać nawet 15%.

Vox jest znacznie bardziej podobny do skrajnie prawicowego ruchu Fratelli d’Italia. Nie jest tak bliski modelowi partii rządzących w Polsce czy na Węgrzech. To raczej rodzaj staromodnej partii faszystowskiej, która wywodzi się bezpośrednio z hiszpańskiej dyktatury Franco.

VOX nie tylko wnosi skrajnie prawicowe hasła do hiszpańskiej polityki, ale też sprawia, że partia konserwatywna, która wcześniej była bardziej umiarkowanie prawicowa, również przechodzi na pozycje skrajne. Cała debata publiczna toczy się wokół programu VOX. Tak działo się przez ostatnie dwa lata w Hiszpanii, co jest bardzo złą rzeczą. VOX odebrał głosy konserwatystom. Kto głosuje na VOX? Nie jacyś rozczarowani wyborcy lewicy, ale dawni wyborcy partii konserwatywnej. W pewnym sensie jest to ten sam historyczny blok konserwatywnej prawicy, który zawsze istniał, ale teraz jest podzielony na dwie partie. Nie ma głosów przechodzących z lewicy i centrolewicy do bloku prawicy.

Problem polega na tym, że to oni dyktują narrację. A w kraju federalnym z różnymi językami, jakim jest Hiszpania, lewica zawsze miała pewien problem z wizją państwa i z klarowną odpowiedzią na pytanie: jaka jedność? To nie jest zresztą tylko problem lewicy, powiedziałabym, że to problem wszystkich partii politycznych w Hiszpanii: jak budować atrakcyjną wizję kraju, która uwzględnia wszystkie narodowości i języki? VOX stawia tę kwestię w bardzo agresywny sposób. Mówią: jedna jedność, jeden naród, czyli zbliżają się do hasła Franco: jeden naród, jedna religia, jeden kraj, jeden język. Katalończycy czy Baskowie, których języki były zakazane, a kultura niszczona, nigdy tego nie zaakceptują.

VOX atakuje rząd, twierdząc, że ten pomaga tylko mniejszościom. To nieprawda, ale wokół tego przekazu kręci się nagle znaczna część debaty publicznej. VOX atakuje kobiety. Imigracja? To jest na dalszym planie. W Hiszpanii jest wielu migrantów z Ameryki Łacińskiej, ale mówią oni po hiszpańsku i są katolikami, więc wiele osób nawet nie uważa ich za obcokrajowców. Prawdziwymi „obcokrajowcami „obcymi” są Afrykanie lub muzułmanie. Dla VOX migracja nie jest najważniejszą kwestią. Wolą skupiać się na „jedności narodu”, tożsamości narodowej, na tym, jak być Hiszpanem. Potem atakują kobiety. O prawie pracy czy gospodarce nie mają do powiedzenia nic i nigdy tych tematów nie poruszają.

Po porażce w wyborach hiszpański premier wezwał do przeprowadzenia wyborów krajowych. Miały się one planowo odbyć w grudniu, odbędą się 23 lipca. Partia Socjalistyczna postanowiła zwołać wybory przedterminowe, ponieważ po wyborach regionalnych Partia Ludowa potrzebuje skrajnej prawicy do tworzenia samorządów lokalnych. Daje to całemu krajowi wrażenie, że jedni i drudzy są tacy sami, a faszyzm powraca. Lewica może więc wzywać do mobilizacji przeciwko faszyzmowi. Bo co do tego, jaki charakter ma VOX, nikt tu nie ma wątpliwości.

Veronika Susova-Salminen: Ostatnie lata w Europie były dość dramatyczne. Po pierwsze, kryzys migracyjny w 2015 r., a wcześniej globalny kryzys finansowy, który był szczególnie dotkliwy dla krajów południowej Europy. Następnie kryzys migracyjny. Teraz – napaść Rosji na Ukrainę. Ma to ogromny wpływ na wszystkie kontynenty, nawet jeśli wpływ ten jest różnie rozłożony. Moje pytanie brzmi: jak polityka międzynarodowa – zarówno kwestia ukraińska, jak i migracyjna – wpływa na politykę wewnętrzną w Hiszpanii?

Nie jesteśmy krajem wschodnioeuropejskim, jesteśmy na południu. Ukraina jest daleko. W debacie publicznej pojawiają się wzmianki o NATO lub pytania o pokój, ale nie jest to centrum debaty. W centrum debaty jest przekonanie, że tworzy się nowy porządek międzynarodowy i że Stany Zjednoczone wraz z NATO chcą podzielić świat w nowej zimnej wojnie. Podemos wyraźnie opowiada się przeciwko wojnie, zajmując stanowisko pacyfistyczne i, zasadniczo, przeciwko NATO.

Umieszczenie Hiszpanii pod parasolem Stanów Zjednoczonych i bycie po stronie zwycięzców jest również częścią narracji VOX. To nacjonaliści, ale zarazem ogromni zwolennicy NATO. Zachowują się tak, jakby zakładali, że Hiszpania jest tak słabym krajem pod względem przemysłu i technologii, że lepiej, żeby znalazła się pod parasolem Stanów Zjednoczonych. „Po właściwej stronie historii”, jak dodawali w kampanii.

Kwestia migracji była interesująca głównie dla wyborców VOX. Niemniej jednak muszę powiedzieć, że ich stanowisko, choć antyimigranckie, nie jest tak agresywne jak we Włoszech, gdzie teorie spiskowe dotyczące migrantów stały się centrum debaty. Opowieści o migrantach, którzy zniszczą europejską cywilizację, krążyły gdzieś na marginesie. Obok takich absurdalnych fake newsów, jak ten, że żona premiera Sancheza jest w rzeczywistości mężczyzną. W tej sytuacji naprawdę niemożliwe było prowadzenie racjonalnej debaty broniącej osiągnięć tego rządu.

Co może się wydarzyć w wyborach krajowych? Nadal istnieją dwa bloki polityczne, które są mniej więcej takie same pod względem liczebności. Nie ma dużego przesunięcia między grupami wyborców. Ale w tej chwili nie wiemy, kto wygra w lipcu. Naprawdę nie wiemy, czy uda nam się utrzymać rząd narodowy jako rząd postępowy, czy też władzę przejmie blok prawicy i skrajnej prawicy.


Małgorzata Kulbaczewska-Figat: Z tego, co mówisz, wynika, że kampania będzie bardzo zacięta, bardzo dramatyczna, a różnica między zwycięzcą a pokonanym – minimalna. Jak lewica prowadzi tę kampanię? Co oprócz wezwania, by powstrzymać faszystów?

Idziemy do wyborów jako nowy lewicowy projekt pod przewodnictwem minister pracy Yolandy Diaz. Nadaliśmy mu nazwę Sumar – Dodawanie, Łączenie.

Diaz jest jednym z najbardziej lubianych ministrów w kraju ze względu na świetne nowe prawo pracy, które zatwierdziła. Ma bardzo dobry wizerunek w całym społeczeństwie, nie tylko wśród lewicy. Sumar to projekt, w ramach którego wszystkie małe regionalne partie lewicowe oraz Zjednoczona Lewica i Podemos idą razem do wyborów. W tej koalicji są też obecne związki zawodowe, w końcu Diaz odpowiada za resort pracy. Mam nadzieję, że dzięki Sumar uda nam się utrzymać szeroką koalicję na lewicy, utrzymać władzę w Parlamencie i zachować możliwość powstrzymania skrajnej prawicy. Ordynacja wyborcza w Hiszpanii, podobnie jak w innych krajach, promuje takie koalicje. Tylko dzięki takiej szerokiej istnieje możliwość utrzymania rządu centrolewicy i lewicy i powstrzymania skrajnej prawicy.

Partia Ludowa i VOX potrzebują bezwzględnej większości, aby utworzyć rząd, ponieważ nikt inny w parlamencie nie zostanie ich koalicjantem. Obecnie centrolewicowy rząd jest wspierany przez 6 lub 7 różnych partii politycznych, z których większość pochodzi z Katalonii i Kraju Basków. W przypadku prawicy nie ma mowy o podobnym porozumieniu – nawet prawicowe partie z Katalonii nigdy nie poparły VOX.

Lewica, jako Sumar, będzie robić wszystko, by prawica jednak większości nie zdobyła. Chociaż, niestety, nie ma gwarancji, że nam się uda.

Dlatego musimy skończyć z konkurencją w naszych własnych szeregach. To, co działo się przez ostatnie półtora roku, jest absolutnie niedorzeczne. Cały czas rywalizowaliśmy o wpływy i pozycję, zamiast współpracować. Mam szczerą nadzieję, że wyciągniemy lekcję z tego, jak skarcili nas wyborcy i że na naszym przykładzie wiele nauczy się też lewica w innych państwach Europy. Czy odzyskamy te 25% elektoratu, które straciliśmy w wyborach lokalnych? Zobaczymy.

Materiał ukazał się w ramach współpracy z portalem Cross-Border Talks.