Od lat życie nie rozpieszcza wyborców lewicy. Tych z nurtu socjaldemokratycznego, tych, którzy określają się jako lewica niepodległościowa, ale i tych, którzy opowiadają się za bardziej zdecydowanymi postulatami programowymi. Trudna do zaakceptowania jest sytuacja wyboru mniejszego zła, gdy świadoma lewicowa wyborczyni widzi ogrom problemów do rozwiązania. A jeszcze gorzej się robi, kiedy lewicowi decydenci (ci, którzy się na ideę lewicową powołują) nie stwarzają nawet tak niewielkiego komfortu.
Formalnie kampania wyborcza się jeszcze nie zaczęła, więc słowa umieszczone poniżej można traktować jako obawy wyborcy lewicy zmęczonego brakiem możliwości realnej alternatywy wobec rządów prawicy. Chciałbym też, by były sygnałem, że nie wszyscy chcą/są w stanie bezwarunkowo popierać lewicę, która ulega narracji zewnętrznej. Pozostanie w domu lub oddanie głosu to także akt wyborczy. Komitetom wyborczym lewicy należy życzyć, aby ludzie myślący prospołecznie, wspólnotowo, równościowo możliwie rzadko wybierali tę pierwszą formę partycypacji politycznej.
****
O ile dość łatwe jest stwierdzenie, o jakich wyborców walczą główne ugrupowania stające w szranki wyborcze: PiS, Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga, o tyle trudne jest określenie na czyje głosy liczy Lewica. Usprawiedliwieniem tego może być jedynie fakt, że jeszcze oficjalnie kampania się nie rozpoczęła, jednak w przypadku ugrupowań Czarzastego/Biedronia, Zandberga i mniejszych przystawek raczej nie to jest powodem.
Sondaże i marzenia te wielkie i małe
Od czasu, kiedy zepsuła się socjaldemokratyczna busola ideologiczna, głównym wyznacznikiem wszelkich działań lewicy tego nurtu stały się sondaże wyborcze oraz badania opinii publicznej. Programowy kompas co i rusz przestawiano, marząc o powrocie na Wiejską (po zaliczeniu wpadki wyborczej w 2015 roku) lub o współrządzeniu. Tyle tylko, że nawet najlepsi i najbardziej sprawni analitycy i osoby potrafiące posługiwać się wynikami badań społecznych nie zastąpią pomysłu na funkcjonowanie ugrupowania. Nie zastąpią wizji, programu ani więzi ideowej z sympatykami i elektoratem. Zarówno Nowa Lewica, jak i Lewica Razem bardzo zaniedbały to pole działalności społeczno-politycznej, ograniczając je do działań kampanijnych. Sytuacja ta doprowadziła do odpływu członków oraz likwidacji wielu organizacji terenowych. Skala tego zjawiska jest znacznie większa niż relacjonowane zdobywanie nowych przyczółków przez lewicę głównego nurtu.
Brak zdecydowania i czytelnego przekazu
Innym aspektem nieprzysparzającym godnemu odnotowania wzrostu poparcia dla Lewicy jest kwestia braku jednoznacznego i zrozumiałego przekazu. Przez ostatnią kadencję lewica parlamentarna nie potrafiła odbudować swojej pozycji na konstruktywnych propozycjach w okresie kryzysu klimatycznego i pandemii. Bezpośrednia pomoc doraźna strajkującym związkowcom, protestującym kobietom, czy akcje solidarności ze środowiskiem LGBTQ+ są warte przypomnienia, ale… to trochę mało. To można robić także spoza murów Wiejskiej. Równie istotne są działania na forum parlamentarnym, przekaz, z jakim się wychodzi i skuteczność w jego rozpowszechnianiu.
W przypadku KP Lewica przekaz nie jest czytelny. Najlepszymi tego przykładami mogą być poparcie – bez większej dyskusji i pokazania własnego wkładu – Krajowego Programu Odbudowy (więcej o tym, jak wyglądało zaangażowanie europejskiej lewicy w dyskusję na temat różnych programów KPO można przeczytać w 14 numerze kwartalnika „Nasze Argumenty"), czy bezwarunkowy udział w partyjnym platformerskim Marszu Wolności 4 czerwca 2023 roku.
Przyjęcie roli nadanej przez innych graczy politycznych
Można odnieść wrażenie, że lewica parlamentarna w Polsce dostatecznie jedynie potrafi reagować na inicjatywy polityczne i programowe innych ugrupowań, przyjmując role nadawane przez inne ugrupowania. Gry parlamentarne i kalkulacje polityczne to część parlamentarnej rzeczywistości. Powinny być one jednak służebne wobec celów programowych, czy strategii politycznych. W przypadku lewicy parlamentarnej nie jest to takie oczywiste. Nie wiadomo czemu ma służyć podtrzymywanie w dyskusji możliwości wejścia na wspólne listy opozycji czy nadawanie wielkiej rangi i znaczenia paktowi senackiemu.
Więcej strategii, mniej podążania za każdą sposobnością zaistnienia
W miarę pozytywnie - choć z pewnymi zastrzeżeniami – można było odebrać konwencję lewicy dotyczącą sytuacji kobiet, ciekawa i godna dyskusji jest propozycja wprowadzenia – na wzór Niemiec - biletu abonamentowego na wszystkie połączenie gminne, lokalne, regionalne i miejskie. Dużo gorzej wyglądała zabawa Kotuli i Gawkowskiego w Barbie i Kena. Zarówno role, jaką odgrywały te lalki (chociażby w kreowaniu wizerunku kobiety i mężczyzny), jak i wymowa filmu, który zainspirował polityków lewicy są dalekie od lewicowej bajki.
Niesmaku wywołanego tą kampanią nie jest w stanie zniwelować nawet słuszny postulat nie umieszczania mecenasa Romana Giertycha na liście paktu senackiego. Tak, to stanowisko godne poparcia. Szkoda, że cztery lata temu nie zajęto podobnego w sprawie mającego wiele bardziej brunatną przeszłość (członkostwo w Narodowym Odrodzeniu Polski) Michała Kamińskiego. Dobrze, że pochylono się nad listą kandydatów i rozpoczęto dyskusję na temat granic kompromisu. Lepiej późno niż wcale.
Pozostaje życzyć socjaldemokratom większej samodzielności, odnalezienia pomysłu na kampanię i wielu pozytywnych zaskoczeń dla wyborców lewicy.