Początek września to nie tylko kolejna rocznica wybuchu II Wojny Światowej i wiele uroczystości upamiętniających to wydarzenie. Jest także powrotem dzieci i młodzieży do szkół po ponad dwumiesięcznej przerwie wakacyjnej. To także dość trudny czas dla rodziców (tych mniej zamożnych) zmuszonych do inwestowania w kredki, farbki, tenisówki, plecaki oraz szkolne podręczniki. Nowe, ponieważ stare (zeszłoroczne) po raz kolejny przestają być użyteczne.

  • nie_kupujcienie_kupujcie

Póki można, póki na narodowym edukacyjnym ministerstwie okrakiem siedzi gość niosący młodym polskim ziomalom krużganki oświaty, pisane są i drukowane nowe „projekty” przynoszące wymierną korzyść wszystkim pomysłodawcom, producentom oraz pośrednikom, tylko nie młodzieży szkolnej i rodzicom tychże. Aby owym nowym projektom partii rządzącej stało się zadość, wprowadzono także nowy przedmiot. Mający nie tylko zastąpić dotychczasowe  historię oraz WOS, ale także (a może przede wszystkim) szkolną katechezę. Ponieważ okazało się, że starsza młodzież masowo wypisuje się ze szkolnych lekcji religii.

Absolutnym HIT-em tego roku szkolnego będzie bez wątpienia (nie, już jest) podręcznik napisany przez „wybitnego” polskiego historyka mediewisty, pana prof. W. Roszkowskiego nazwany „Historia i teraźniejszość”, dedykowany uczniom szkół średnich, to znaczy młodzieży uczęszczającej do polskich publicznych liceów i techników. Fragmenty owego dzieła od kilku tygodni wzbudzają w czytających Polakach wesołość lub rozpacz.

Ale to, co w mim uznano za prawdę historyczną nie jest wesołe. Jest tragiczne. O profilu książki świadczy m.in. motto: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali” autorstwa Jana Pawła II”. Podręcznik naszpikowany jest stekiem bzdur: wypaczających historię, nie uwzględniających dokonań wielkich Polaków w drodze do demokracji, wynoszących na pomniki polityczne miernoty, zdrajców i szubrawców. Krytyką Unii Europejskiej. Nazwanie ruchów LGBT „ideologią gender”. Dalej, mizogińskich, antysemickich i naruszających godność oraz dobra osobiste wielu obywateli. Na przykład zapisem o dzieciach poczętych metodą in vitro.

„Jak wszyscy wiemy, walka o prawa kobiet (w bardzo szerokim tych słów znaczeniu) to coś równie odrażającego co rasistowska, antydemokratyczna i zbrodnicza ideologia. Przecież te ośmielające się działać społecznie na rzecz równości płci feminazistki, gdyby tylko mogły, otworzyłyby obozy i rychło pozamykały tam tych wszystkich tych biednych chłopców-tradycjonalistów.”

Z każdego jej rozdziału przebija ideologiczna wykładnia obecnej partii rządzącej. Jej destrukcyjna polityka wewnętrzna i zewnętrzna, program oparty na rozdawnictwie i kłamstwach, dążność do powielenia narracji niechwalebnej epoki polskiego stalinizmu.

Co możemy zrobić, żeby zapobiec kolejnej katastrofie edukacyjnej? Na razie niewiele. Proponowałabym nie kupować tego podręcznika. Tak po prostu.

Aneta Wybieralska