Macron milczał w ostatnich tygodniach, chociaż podczas kolejnych dni protestu, ogłaszanych przez związki zawodowe, na ulice wychodziły miliony. Ten ruch społeczny przejdzie do historii: już dawno we Francji nie widziano takiej jedności central związkowych i równocześnie tak bojowych nastrojów zwykłych pracowników. Sprzeciw wobec podniesienia wieku emerytalnego łączył również pokolenia. Demonstrują zarówno starsi pracownicy, jak i ludzie młodzi, którym do emerytury zostały całe dekady.
Gniew jest jednak powszechny, gdyż panuje poczucie, że francuski rząd systematycznie rozdawał prezenty najbogatszym i biznesowi, natomiast ciężar kolejnych kryzysów (najpierw pandemicznego, a teraz ogólnego kryzysu kosztów życia) zrzucał na zwykłych ludzi.
List opublikowany 10 marca przez kancelarię prezydenta Francji jest odpowiedzią na wcześniejszy list otwarty protestujących central związkowych. To również reakcja na zaostrzanie się protestów:
7 marca na ulicach francuskich miast demonstrowało, jak szacują organizatorzy, ponad 3 mln 300 tys. osób.
Kolejny dzień protestu wyznaczono na 11 marca. Równocześnie najbardziej bojowo nastawieni robotnicy, jak kolejarze czy załogi rafinerii, podjęły strajk.
Według sondażu przeprowadzonego przez pracownię Ifop na zlecenie dziennika "l'Humanite",
65 proc. Francuzek i Francuzów żąda wycofania się Macrona z projektowanej reformy
i popiera stanowisko sojuszu związków zawodowych. Również 65 proc. uważa, że demonstracje uliczne powinny przerodzić się w bezterminowy strajk. Zdeklarowanych zwolenników podwyższenia wieku emerytalnego jest zaledwie 16 proc.
Tymczasem Emmanuel Macron w liście otwartym stwierdził, że musiał podnieść wiek emerytalny, by w kolejnych pokoleniach system emerytalny się nie zawalił. Prezydent Francji sugeruje, że miał tylko trzy wyjścia: obniżenie emerytur, podwyższenie podatków lub zrzucenie problemu na dzieci i wnuki obecnych emerytów.
Związkowcy uznali list Macrona za rozczarowujący. Najbardziej radykalne centrale związkowe wzywają, by natychmiast zaostrzać protesty, skoro prezydent zamierza przepchnąć reformę bez względu na wszystko. Te bardziej umiarkowane ubolewają nad tym, że Macron odrzucił szansę, by zmienić kierunek reform i wziąć pod uwagę głos społeczeństwa.
- System emerytalny nie jest zagrożony finansowo. Prognozy Conseil d'orientation des retraites [niezależny ośrodek badań nad systemem emerytalnym - przyp. aut.] pokazują, że zgodnie z obecnymi przepisami udział wydatków na emerytury wzrósłby maksymalnie o 13,7 % PKB do 14,5 % w 2032 r. Wzrost ten można by łatwo sfinansować, gdyby stopa bezrobocia spadła do 5 % - powiedział w rozmowie z dziennikiem "La Voix du Nord" Henri Sterdyniak, ekonomista związany z OFCE, ośrodkiem badawczym przy Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu. - Systemowi zagraża przede wszystkim chęć uginania się rządu przed dyktatem europejskich władz i środowiska biznesowego oraz stawianie sobie za cel drastycznego ograniczenia wydatków socjalnych.
Ustawa reformująca system emerytalny zostanie najprawdopodobniej przyjęta w Senacie, zdominowanym przez konserwatywną prawicę. Zgłoszono do niej ponad tysiąc poprawek, ale rząd zamierza zrobić wszystko, by maksymalnie skrócić pracę nad tekstem. Następnie ustawa wróci do niższej izby parlamentu.