Protestu pracowników na taką skalę nie było od momentu powstania państwa czeskiego. 27 listopada był prawdziwym "dniem gniewu" czeskiego świata pracy.
Demonstracje i strajki ostrzegawcze organizowały związki zawodowe zrzeszone w Czesko-Morawskiej Konfederacji Związków Zawodowych (ČMKOS) i Stowarzyszeniu Niezależnych Związków Zawodowych (ASO). Do obydwu central należy ponad 380 tys. pracowników różnych branż. Około połowy z nich 27 listopada przerwało pracę na cały dzień lub chociaż na jego część.
Protesty miały miejsce w 70 proc. czeskich szkół. W fabryce Škody pracownicy symbolicznie przerwali pracę na dwie godziny. W tych branżach, gdzie zorganizowanie strajku okazało się niemożliwe, jak w transporcie, osoby uczestniczące w proteście założyły koszule i kamizelki z symbolami związkowymi. W Pradze miały miejsce również demonstracje uliczne pod hasłami "Za lepszą przyszłość" i "Koniec arogancji władzy".
Czesi i Czeszki domagali się znaczących podwyżek płac i tego, by rząd Petra Fiali skorygował kierunek swojej polityki społecznej. Związkowcy wskazywali, że zarobki w Czechach coraz częściej nie wystarczą na godne życie. Inflacja, wzrost kosztów wynajmu mieszkań, rosnące ceny podstawowych produktów żywnościowych sprawiają, że liczba osób, które pracują i mimo to żyją w ubóstwie, jest coraz większa. Płace realne w obliczu inflacji, która w ubiegłym roku wynosiła przeciętnie 15 proc., ciągle spadają.
Josef Středula, przewodniczący ČMKOS, zapowiedział, że na jednym dniu protestów się nie skończy, dopóki płace w sektorze publicznym nie wzrosną naprawdę. Związki zawodowe oczekują także, że centroprawicowy rząd Fiali zrezygnuje z planów podwyższenia wieku emerytalnego.
Związkowcy chcieliby wreszcie, by rząd przeciwdziałał podwyżkom cen energii, które również uderzają w pracowników. Organizacje nauczycielskie przystępowały do strajku ze szczególnym gniewem, bo rządowe oszczędności w sektorze oświaty będą oznaczały zwolnienia nauczycieli i zmniejszenie wydatków m.in. na wyposażenie szkół.
- Czeskie związki zawodowe były w dużej mierze ignorowane, gdy opowiadały się za podniesieniem wynagrodzeń i płacy minimalnej oraz ograniczeniem cen detalicznych podstawowych towarów, aby zmniejszyć obciążenie pracowników i ich rodzin. Zamiast tego rząd przeforsował podwyższenie wieku emerytalnego i pakiet oszczędnościowy, co jeszcze bardziej zaszkodzi pracownikom i jeszcze bardziej obciąży podatkami rodziny o niskich dochodach - zapisano w komunikacie czeskich związkowców.
Związkowcy zarzucają Petrovi Fiali i jego neoliberalnym współpracownikom, że obciął wydatki w praktycznie wszystkich obszarach - poza wydatkami na wojsko.
W sondażach 2/3 Czechów poparło strajk, nawet jeśli nie chcieli lub nie mogli sami strajkować. Przedstawiciele rządu na razie bronią swojej polityki opartej na cięciu wydatków, chociaż przykład wielu krajów europejskich już dowodzi, że na takiej polityce korzystają tylko najzamożniejsi. Sugerują, że na stałe podwyżki płac państwa nie stać.