Przeczytaj poprzednie części reportażu:

Rozdział wstępny

Rozdział II - Turów w nowej Polsce

Rozdział III - Wielka budowa PRL

Rozdział IV - Uhelna po raz pierwszy

Rozdział V - Za wszelką cenę

Rozdział VI - Planu nie ma

Rozdział VII - Przez arogancję i brak empatii

Rozdział VIII - Bariera i wodociąg

Rozdział IX - Czeskie szkielety w szafie na węgiel

Sprawa Turowa ujawniła szereg znaków zapytania, dylematów i paradoksów. Z punktu widzenia miejscowej ludności po czeskiej stronie, kontynuacja wydobycia w polskiej kopalni będzie mieć bezpośredni wpływ na środowisko naturalne w ich otoczeniu, właściwie  w ich domach. Odwadnianie lokalnych terenów wiejskich jest dość istotną kwestią w kraju, który ucierpiał z powodu długotrwałej suszy spowodowanej zbiegiem zmian klimatycznych i długoterminowych zmian krajobrazu (które, nawiasem mówiąc, powoduje działalność górnicza). To problem więcej, niż lokalny. Jednak ludzie po czeskiej stronie granicy w pobliżu kopalni doświadczają tej niepewności nieco intensywniej. Jeśli chodzi o problem suszy i niedoboru wody, rząd Fiali pokazał, przynajmniej symbolicznie, że albo nie rozumie tego problemu, albo nie uważa go za tak palący. Podpisując z Polską ugodę, Fiala odpowiedział na pytanie: Woda czy węgiel?, zawarte w tytule kampanii społecznej mieszkańców pograniczna. Wybrał węgiel, ale wybór ten  ma swój kontekst, który kształtowany jest m.in. przez politykę wewnętrzną i ekonomię, w tym różne interesy.

Strona czeska i polska postrzegają spór o Turów inaczej, ale nie jest to wynikiem zwykłego "narodowego" nieporozumienia. Jest to raczej przykład tego, jak gospodarka rynkowa zorientowana na zysk może skutecznie dzielić ludzi, a nawet nastawiać ich przeciwko sobie.

Dodajmy - często chodzi o ludzi, którzy mają ze sobą więcej wspólnego, niż ich różni. Paradoksalnie, same granice są zwykle miejscami przenikania i wzajemnego wpływania na siebie, nawet jeśli na mapie może wydawać się inaczej. Powietrze czy woda nie znają granic, a obecne zawężanie kryzysu ekologicznego do kwestii polityki narodowej już dawno okazało się poważnym problemem, co bardzo dobrze ilustruje polsko-czeski spór o Turów.  Z punktu widzenia natury, linie na mapie są tak naprawdę czysto ludzkim konstruktem.

Choć w przypadku Turowa czynnik narodowy szybko się uwidocznił, problemem w całej sprawie jest raczej sprzeczność między naturą a społeczeństwem kapitalistycznym oraz między pracą a kapitałem nastawionym na zysk, który wciąż osiąga swoje cele poprzez wyzysk ludzi i przyrody. Kryzys ekologiczny, podobnie jak cała konstelacja kryzysów we współczesnym ekosystemie, jest konsekwencją tych sprzeczności i niewątpliwie ma również ważny wymiar społeczny i polityczny, których nie można od siebie oddzielić.

- Dzisiejszy kryzys ekologiczny jest również kryzysem politycznym - skomentował obecną złożoną sytuację socjolog Oleg Suša z Czeskiej Akademii Nauk. Jednym z przejawów tego jest obecna walka między połowicznymi rozwiązaniami typu "pomaluj to na zielono" z jednej strony, a negacjonizmem opartym na nieufności (często uzasadnionym) z drugiej.

Historia sporu o kopalnię Turów nie może być postrzegana poza bardziej globalnym kontekstem.

Obecnie na całej planecie istnieją tysiące różnych Turowów i niestety nawet polityka zielonej transformacji nie zwiastuje ich końca. Zarówno odejście od węgla, jak i przejście od paliw kopalnych do innych form wydobycia lub do OZE wymaga koncepcyjnych, realistycznych i ekospołecznych rozwiązań, które będą działały na rzecz ludzi, przyrody i środowiska. Obecny nacisk na technologię i zasoby nie jest zerwaniem z przeszłością, która logicznie musi dotyczyć sposobu funkcjonowania współczesnego społeczeństwa, w tym eksploatacyjnego podejścia do przyrody jako "zasobu" do wydobycia. Jest to być może największa słabość obecnej zielonej agendy, wiernie podążającej śladami ekonomii opartej na zysku i komercjalizacji bez granic i limitów.

Ale nawet na poziomie czysto technicznym, głównym warunkiem udanej transformacji społecznej i gospodarczej jest zdolność przewidywania, planowania długoterminowego i koncepcyjnego oraz posiadanie jaśniejszej wizji przyszłości, ale musi temu towarzyszyć znajomość specyficznych krajowych kontekstów i problemów. Bez tego nawet dobrze zaplanowane zmiany w dzisiejszym kontekście staną się "jazdą na tygrysie po omacku", jak określił to socjolog Suša. Jeśli zabraknie dalekowzroczności i wyobraźni, zostaną one zastąpione wszelkiego rodzaju "namiastkami" lub wewnętrznymi wojnami politycznymi i grami.

Pozornie, w kontekście Turowa, tę krytykę można by łatwo skierować przede wszystkim w stronę polskich polityków, których decyzje na Dolnym Śląsku przypominają czasy markizy de Pompadour i jej hasła "Po nas choćby potop". Tak samo jednak hasło to może odnosić się do Czech.

(ciąg dalszy nastąpi)

Ten reportaż powstał dzięki wsparciu JournalismFund. Journalismfund.eu w ramach swojej pomocy finansowej nie ingeruje w prace dziennikarzy, a gwarantuje im niezależność podczas pracy.

Współpraca: Czesław Kulesza, Piotr Lewandowski, Iwona Lewandowska.