(ciąg dalszy)

Przeczytaj Rozdział I wprowadzający i II rozdział reportażu

Historyczna decyzja zapada w 1957 r. Rada Ministrów postanawia uruchomić, obok istniejącej kopalni, odkrywkę Turów II. Zapada również decyzja o budowie elektrowni Turów o planowanej mocy 1200 MW. Elektrownia stanie na północ od odkrywki. A może na jednym nowym wielkim zakładzie się nie skończy, rozważają w latach 60. decydenci. W obieg wchodzi pojęcie „turoszowskiego okręgu przemysłowego”, który ma objąć powiaty zgorzelecki i lubański [1]. Ma być kolejną dumą gospodarki PRL. Pod względem wydobycia węgla kopalnia już przoduje: pod koniec lat 40. wszystkie pozostałe kopalnie zebrane w Zjednoczeniu Przemysłu Węgla Brunatnego wydobywają zaledwie 6% surowca, który pozyskuje Turów [2].

     Znów na południowy zachód ciągną nowi pracownicy, w nadziei na dobrze płatną pracę i szybszy przydział mieszkania. Przynajmniej ta pierwsza nadzieja ma solidne podstawy: za pracę przy wznoszeniu kombinatu należy się dwudziestoprocentowy „dodatek turoszowski”, nie przyznają takiego na żadnej innej wielkiej budowie. Młodzież do wyjazdu do Bogatyni zachęca radio i prasa, zbierają ochotników organizacje młodzieżowe. Znajdzie się zajęcie dla każdego, wystarczy chęć, można jechać choćby w ciemno.

Jak w piosence, która będzie wybrzmiewać w lokalach rozrywkowych w regionie zgorzeleckim:

    Daleko na krańcu Polski
    Coś buduje się wielkiego
    Tam o przeszłość nie pytają,
    Więc czekamy cię, kolego.
    Daleko na końcu kraju
    Gdzie graniczne słupy stoją,
    Gdzie o przeszłość nie pytają,
    Ani moją, ani twoją [3].

    I znowu początki są trudne. Brakuje zaopatrzenia, istniejące sklepy nie są przygotowane na taką liczbę klientów, przychodnie i lekarze – na tylu pacjentów. Pierwsze narady inżynierów budujących elektrownię odbywają się przy stole do gry w ping-ponga - obiecane wyposażenie biura przyjechało niekompletne [4]. W pośpiechu organizowane są kwatery w starych koszarach w Zgorzelcu i w Sieniawce, w XIX-wiecznych budynkach dawnego sanatorium w Opolnie-Zdroju. W samej Bogatyni hale dawnej fabryki włókienniczej Carla Augusta Preibischa przy ul. Kościuszki stają się hotelem robotniczym. To rozwiązania na chwilę: gdy trwa budowa elektrowni, rusza też budowa osiedli, gdzie zamieszkają na dłuższą metę robotnicy z rodzinami. Szczególnie komfortowe jest Osiedle Awaryjne w centrum Bogatyni, przeznaczone dla pracowników dozoru: mają z niego 4 km do kopalni, sześć do elektrowni. W razie nagłego niebezpieczeństwa szybko stawią się na miejscu [5].

    Miejscowości Worka Turoszowskiego odnotowują raptowny wzrost liczby mieszkańców. W 1950 r. Bogatynia liczyła 5267 mieszkańców, dziesięć lat później ma ich 10743. Zamieszkiwane przez 1677 osób, położone w sąsiedztwie nowej elektrowni Zatonie ma w trzecim roku budowy kombinatu 3677 mieszkańców. Wigancice i Rybarzowice, wioski liczące ok. 400 mieszkańców, mają ich w 1960 r. odpowiednio 895 i 767. Ale najbardziej skokowy przyrost odnotowują wsie położone na południe od odkrywki. Porajów i Sieniawka razem wzięte nie miały w 1950 r. nawet 250 mieszkańców. Dekadę później mieszka tam ponad 3600 osób. Opolno Zdrój, na początku wieku pogrążony w zieleni podgórski kurort Bad Oppelsdorf, zamiast 440 mieszkańców ma ich w 1960 r. tysiąc trzystu. Ogólna liczba ludności rejonu turoszowskiego wzrosła przez dziesięć lat o 144%, a nie wszyscy pracownicy rosnącego kombinatu są nawet zameldowani w miejscu pracy [6]. Niektórzy przyjechali na chwilę, zarobić szybko pieniądze, i wyruszyli dalej: w 1958 r. stopa zwolnień pracowników przekracza 40 proc. W kolejnych latach spada: w 1967 r. to już tylko 16,5 proc [7]. Można by powtórzyć za Stanisławem Hofmanem, że i nowy kombinat doczekał się ludzi, którzy postanowili związać z nim swój los.

    W 1960 r. w kopalni i elektrowni pracuje ok. 12 tys. osób.

Wyraźna większość to nieżonaci mężczyźni, ponad połowa nie skończyła nawet 30 lat i również ponad połowa nie ma  żadnego wykształcenia ani zawodu w ręku. Ta ostatnia okoliczność niepokoi zarządców kopalni: w 1960 r. w Bogatyni powstała Zasadnicza Szkoła Górnicza, w Zgorzelcu Technikum Górnicze i Energetyczne, zaś w 1964 r. w Trzcińcu – Zasadnicza Szkoła Energetyczna [8]. Polityka przyjmowania do pracy każdego chętnego też ma swoją ciemniejszą stronę. Problemem wśród części załogi jest alkoholizm, powtarzają się kradzieże, napady. Reputacja Bogatyni jako jednego z najniebezpieczniejszych miejsc w województwie, potwierdzona milicyjnymi statystykami, utrzymuje się jeszcze w latach 80 [9].

    Dziś w Bogatyni nie widać śladów lat chaotycznej rozbudowy. Nikt już nie kwateruje w hotelu robotniczym, nie ma nawet budynku hal Preibischa, na miejscu których zbudowano supermarket. Jak w każdym polskim mieście, wyrosły osiedla bloków mieszkalnych i osiedla domów jednorodzinnych.

Spacerując po tym w północnej części miasta, powyżej ulicy Pocztowej, nie ma się wątpliwości, że mieszkańcom dobrze się powodzi. Spokojna harmonia panuje nadal na Osiedlu Awaryjnym, gdzie ulica Energetyków przebiega między jednopiętrowymi domami w pastelowych kolorach, między równo przystrzyżonymi trawnikami. Uliczki wzdłuż  rzeczki Miedzianki zasługują nawet na miano urokliwych. Wszystkie historyczne przełomy (i powódź tysiąclecia w 1997 r.) przetrwały przy nich drewniane domy przysłupowe, prawdziwe  perełki górnołużyckiej architektury – o ile zostały odremontowane, czego niestety nie da się powiedzieć o wszystkich. Na placu w centrum błyska po zmroku światłami fontanna: moda na podświetlane wodotryski dotarła i tutaj.

    Nie wybiegajmy jednak w przyszłość. W połowie lat 60. Bogatynia słynie przede wszystkim z architektury przemysłowej.

Budowa elektrowni to największa w tamtych latach inwestycja energetyczna w Europie.

Zostaje oddana do eksploatacji 20 lipca 1965 r. i niemal natychmiast rusza jej rozbudowa. W 1971 r. elektrownia liczy siedem bloków i osiąga moc 2000 MW. Jeśli dziś politycy wynieśli Turów do rangi symbolu energetycznej niezależności Polski, to w latach 60. i 70. był to symbol sukcesu Polski Ludowej, triumfu rodzimej myśli technicznej i pracowitości, współdziałania zakładów z różnych regionów. A także owocnej współpracy międzynarodowej, i to nie tylko z państwami socjalistycznymi.

    Kotły produkuje się dla „Turowa” w Raciborzu. Części do taśmociągów, przęsła mostów, stal, przekładnie, pompy, kable... Łabędy, Gliwice, Piotrków, Poznań, Żary, Warszawa... Nie ma prawie dużego zakładu przemysłowego, który by nie wysyłał części swojej produkcji do „Turowa”. 400 tysięcy robotników w Polsce pracuje w pewnym stopniu dla naszego małego Zagłębia. Coraz dalsze kręgi przekraczają granice państwa. W Leningradzie towarzysze radzieccy przygotowują olbrzymie turbiny dla elektrowni „Turów”, NRD produkuje wielkie maszyny górnicze, Czesi pompy i rurociągi. U przyjaciół dostajemy wszystko na świetnych warunkach. Niemcy zachodnie – pompy dla elektrowni. Austria – przekładnie, Anglia – firma „Bailey” - przygotowuje całą automatykę. W tych krajach płacimy za wszystko ciężkie dewizy, ale tak to już jest – wielu rzeczy nie produkujemy u siebie. Trzeba sprowadzać

    - pisał autor broszury, która miała w przystępny sposób przybliżyć młodzieży znaczenie węgla brunatnego i wielkiej budowy [10].

    Nieukończony jeszcze kombinat odwiedza jedna wysoko postawiona delegacja za drugą. 5 września 1962 r. przyjeżdża I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka i premier Józef Cyrankiewicz. Niecałe trzy lata później – premier Piotr Jaroszewicz. W 1963 r. minister obrony narodowej Marian Spychalski przywozi do Turowa reprezentanta ZSRR - marszałka Rodiona Malinowskiego [11].

    Żaden z szacownych gości nie wyobraża sobie, że za sześćdziesiąt lat o Turowie będzie głośno w całej Europie, ale nie z powodu znakomitych wyników eksploatacji, ale przez konflikt między Polską a południowym sąsiadem. Już nie bratnią Czechosłowacją, a Republiką Czeską.

    A przecież pierwsze zwiastuny tego konfliktu pojawiają się właśnie w tych latach, gdy rośnie elektrownia i pogłębia się odkrywka Turów II.

(ciąg dalszy nastąpi)

[1] A. Szpotański, Kotlina Turoszowska, s. 75.

[2] Z. Dobrzyński, Płynie struga węgla, s. 45.

[3] K. Dziubacka, Przemysł w krajobrazie kulturowym wsi : uwarunkowania jakości życia - kierunek i dynamika zmian, Oficyna Wydawnicza Atut - Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2015.  

[4] A. Szpotański, Kotlina Turoszowska, s. 119; K. Dziubacka, Przemysł..., s. 102; Z. Dobrzyński, Płynie struga węgla, s. 60.

[5] Z. Dobrzyński, Płynie struga węgla, s. 62; K. Dziubacka, Przemysł..., s. 102-103.

[6] F. Kapusta, Przemiany struktury agrarnej w rejonie Turoszowa w latach 1957-1963, Zeszyty Badań Rejonów Uprzemysławianych, nr 8, r.1964, Komitet Badań Rejonów Uprzemysławianych przy Prezydium PAN, Pracownia Badań Rejonów Uprzemysławianych przy Wydziale I PAN; K. Dziubacka, Przemysł..., s. 102-103. 

[7] K. Dziubacka, Przemysł..., s. 110-111.

[8] A Szpotański, Kotlina Turoszowska, s. 75 i 119-122; red. H. Izydorczyk, KWB Turów, s. 22.

[9] K. Dziubacka, Przemysł..., s. 110-111; A. Szpotański, Kotlina Turoszowska, s. 88.

[10] A.Strumff, Turów – brunatny skarb, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1964, s. 26.

[11] A. Szpotański, Kotlina Turoszowska, s. 121-122.

Współpraca: Czesław Kulesza, Piotr Lewandowski, Iwona Lewandowska.

Ten reportaż powstał dzięki wsparciu JournalismFund. Journalismfund.eu w ramach swojej pomocy finansowej nie ingeruje w prace dziennikarzy, a gwarantuje im niezależność podczas pracy.