Ponad 300 aresztowanych i zapowiedź zdecydowanej obrony demokracji ze strony Luli - to bilans dnia zamieszek w stolicy Brazylii 8 stycznia.
Brazylijska policja po ok. trzech godzinach zamieszek zdołała wypędzić zwolenników Jaira Bolsonaro z budynków brazylijskiego Kongresu, administracji prezydenta i Sądu Najwyższego. Władza Luli ani przez chwilę nie była zagrożona. W zamieszkach wzięło udział kilka tysięcy osób, próba przewrotu nie miała żadnego masowego poparcia. Prezydent, który tego dnia przebywał zresztą daleko od stolicy, w telewizyjnym orędziu zapowiedział odnalezienie i ukaranie każdego, kto był zaangażowany w zamach na demokrację.
W zamieszkach nikt nie zginął ani nikt nie został ranny. Najpoważniejsze straty wywołane przez zwolenników Bolsonaro to stłuczone szyby w budynku rządowym i powyrzucane na ulicę meble.
Od "faszystowskich fanatyków", jak niedoszłych puczystów określił Lula, odciął się nawet ich idol Bolsonaro, pisząc w mediach społecznościowych, że nie popiera tego rodzaju wandalizmu.
Zanim jednak Bolsonaro zabrał głos, milczał przez ładnych kilka godzin. Jako pierwsi z wyrazami solidarności z Lulą pośpieszyli lewicowi przywódcy Chile i Ekwadoru. Amerykański prezydent odezwał się, kiedy groteskowy wymiar puczu był już oczywisty dla wszystkich obserwatorów. Teraz część kongresmenów Demokratów wzywa do tego, by USA wyrzuciły Jaira Bolsonaro z Florydy i zawczasu uniemożliwiły mu dalsze spiskowanie.
Kluczowym pytanie dla Luli pozostaje: na ile Bolsonaro zainspirował z daleka atak na parlament? Jak szerokie jest poparcie dla skrajnej prawicy w szeregach brazylijskiej policji i innych służb mundurowych?
Na nagraniach ze szturmu na parlament widać, że policjanci odnoszą się do napastników bardzo wyrozumiale. - To niekompetencja lub zła wola - grzmiał Lula na konferencji prasowej, zapowiadając, że oficerowie, którzy nie dopełnili swoich obowiązków, zostaną ukarani.
Brazylijska umiarkowana prawica nie poparła puczu. Jest zadowolona z faktu, że Lula zdecydowanie nie zamierza obalać kapitalizmu i jest gotów negocjować rozmiary swojej polityki redystrybucji. Dzięki porozumieniom, jakie prezydent zawarł z centrowymi i prawicowymi partiami w Kongresie, prawdopodobnie jeszcze w tym roku powróci program Bolsa Familia, sztandarowy projekt Luli, który umożliwił milionom Brazylijczykom awans społeczny. Bolsonaro zlikwidował go w 2021 r.