W popularnej sieci Asda już od kilku dni kupić można za jednym razem maksymalnie trzy pomidory, ogórki, brokuły, kalafiory i sałaty. Sklepy Morrison zapowiadają ograniczenie jeszcze poważniejsze - klient/ka podczas jednej wizyty w sklepie będzie mógł/mogła nabyć co najwyżej dwie sztuki papryki, pomidorów, sałaty i ogórków. Puste półki w dziale warzyw i owoców to codzienność wszystkich sieci supermarketów na Wyspach.
Pomidorowy kryzys to efekt słabszych ubiegłorocznych żniw oraz kryzysu energetycznego.
O ile podczas sezonu letniego Wielka Brytania jest w kwestii owoców i warzyw niemalże samowystarczalna, zimą i wczesną wiosną zdecydowana większość tych produktów pochodzi z importu.
Tymczasem najwięksi eksporterzy w południowej Europie i Afryce północnej - Hiszpania i Maroko - zmagali się z ekstremalnymi temperaturami, które źle odbiły się na plonach. Również w samej Wielkiej Brytanii zebrano jeszcze mniej owoców i warzyw niż zwykle. Część producentów, widząc, ile kosztowałoby ich ogrzanie i oświetlenie szklarni w zimie, zrezygnowała z całorocznej uprawy. Krajowy Związek Farmerów ocenił, że koszt produkcji rolnej od 2019 r. wzrósł o 50 proc.
Co znamienne, Maroko i tak skierowało na zamożne Wyspy maksymalną dostępną ilość owoców i warzyw - aby brytyjscy klienci nie byli zawiedzeni, kraj ten zrezygnował z eksportu pomidorów do krajów Afryki Zachodniej, które płaciły mniej.
Pomidory, papryki i kalafiory, które na rynku dostać można, podrożały nawet czterokrotnie. Dotyczy to zarówno cen w marketach, jak i na bazarach, gdzie ograniczeń w sprzedaży owoców jeszcze nie ma.
Związki producentów warzyw i owoców w Wielkiej Brytanii starają się uspokoić: jeszcze kilka miesięcy, może nawet tygodni i na rynek wejdą pomidory, które wyrosły już na miejscu. Tych jednak będzie znacznie mniej, gdyż niskie ceny skupu, dyktowane przez sieci sklepów, nie zachęcały do uprawy. Inni producenci spodziewają się upalnego i suchego lata i nie zamierzają ryzykować uprawy warzyw i owoców, które potrzebują silnego nawadniania.
Rząd multimiliardera Rishiego Sunaka nie był zbyt pomocny obywatelom, którzy pytają, dlaczego nie stać ich na zdrowe owoce i warzywa, o ile w ogóle mogą je dostać. Minister środowiska Therese Coffey poradziła obywatelom, by zamiast pomidorów jedli rzepę.