Raport opublikowany przez organizację opiera się na relacjach 38 etiopskich migrantów, którzy próbowali przedostać się do Arabii Saudyjskiej z terytorium Jemenu. Migranci opisują przerażające sceny, do których dochodziło w pogranicznych górach. Organizacja dotarła również do kilkuset nagrań wideo i zdjęć przedstawiających rannych i zabitych Etiopczyków.

W Etiopii blisko 40 proc. mieszkańców żyje w ubóstwie lub skrajnym ubóstwie, a dodatkowe zniszczenia przyniosła w ostatnich latach wojna domowa w regionie Tigraju.

Wielu próbuje szukać lepszego życia w zamożnej Arabii Saudyjskiej, przekraczając granicę z Erytreą, potem Zatokę Adeńską, a następnie Jemen.

To szlak migracyjny funkcjonujący od lat. Śmiertelnie ryzykowny, ale zdesperowani mieszkańcy Etiopii wiedzą, że także u siebie w ojczyźnie mogą stracić życie, nie mają też szans na nic ponad egzystencję w skrajnie trudnych warunkach.

Działający na szlaku przemytnicy pobierają na migrantach wysokie opłaty za "bezpieczne przejście". Potrafią również pobić migrantkę lub migranta, by wyłudzić dodatkowe pieniądze od rodziny, która czeka na nią w Arabii Saudyjskiej lub która pozostała w kraju. Przemytnicy działają za przyzwoleniem i we współpracy z partyzantką Huti, kontrolującą część Jemenu (i bezwzględnie zwalczaną przez Arabię Saudyjską). Huti kontrolują przeprawę przez cieśninę Bab al-Mandab, całe obozy przejściowe, w których migranci tkwią, oczekując, aż przemytnik zabierze ich w przygraniczne góry. 

Raport Human Rights Watch opisuje jednak przede wszystkim śmiertelne niebezpieczeństwo, jakie grozi migrantom także wtedy, gdy są już prawie na miejscu.

Nikt bowiem nie chce przyjmować ich wniosków azylowych, jak nakazywałoby prawo międzynarodowe. Gdy saudyjscy strażnicy graniczni zauważali migrantów, strzelali do nich z broni krótkiej i karabinów maszynowych. Rzucali również granaty.

- Strzelano do nas kilka razy. Widziałam, jak ludzie ginęli w sposób, którego wcześniej nie umiała sobie wyobrazić. Widziałam, jak zginęło trzydzieści osób. Ukryłam się pod skałą i tam zasnęłam. Obok mnie spali inni ludzie. A potem zrozumiałam, że ludzie, o których myślałam, że śpią - nie żyją. Kiedy się obudziłam, byłam sama - opowiedziała działaczom KRW czternastoletnia migrantka o imieniu Handijja. Takich jak ona nieletnich uciekinierek są tysiące. Niektóre zostały rozłączone z rodzicami przez przemytników, inne straciły rodziców właśnie na szlaku i samotnie kontynuują wędrówkę - dobrowolnie lub pod przymusem.


- Rozejrzałem się, żeby się upewnić, że to się dzieje naprawdę. I wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam już nogi. Zacząłem się modlić - relacjonował 22-letni Mustafa Sufjan Muhammad, który próbował dostać się do Arabii Saudyjskiej w lipcu ubiegłego roku. Szedł z ojcem w grupie ponad 40 osób, która została ostrzelana tuż przy granicy. Życie uratowała mu kolejna grupa migrantów, która nadeszła później w to samo miejsce i znalazła go rannego. Mężczyzna trafił do szpitala w Sanie, stolicy Jemenu. Był następnie leczony dzięki pomocy Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji.

Kolejny rozmówca HRW opowiedział, że z 150-osobowej grupy, w której szedł, przeżyło siedmioro migrantów.

Wszystkie zgromadzone relacje dotyczą okresu między majem 2022 r. a czerwcem 2023 r. Jest praktycznie pewne, że od tego czasu sytuacja się nie zmieniła.

Raport HRW nie pozostawia wątpliwości: saudyjscy żołnierze strzelali do mężczyzn, kobiet i dzieci, umyślnie, często z bliskiej odległości.

Musieli być świadomi, że strzały okażą się śmiertelne lub że poszkodowany odniesie ciężkie rany, których leczenie w zniszczonym przez wojnę Jemenie  będzie skrajnie trudne lub niemożliwe.

Migranci relacjonują, że w obozach stworzonych w Jemenie przez przemytników i partyzantów Huti przebywają tysiące ludzi. Są oni dzieleni na grupy po ok. 200 osób, czasem mniej, i z przemytnikami podejmują próbę przekroczenia granicy. Często osoby, które nie zapłaciły przemytnikom całej żądanej sumy, są wypychane na czoło grupy, co oznacza, że prawdopodobieństwo, że właśnie one zginą z rąk saudyjskich strażników, jest jeszcze większe. Przemytnicy udzielają pomocy rannym migrantom - wielu z nich trafiło z powrotem do obozów i nawet jeśli nie chcieli znowu próbować dostać się do Arabii Saudyjskiej, ich bliscy musieli zapłacić za wypuszczenie. Inni poszkodowani byli zabierani ze strefy przygranicznej przez saudyjskich strażników granicznych i trafiali do ośrodków detencyjnych w Arabii Saudyjskiej.

Doniesienia o przemocy wobec migrantów przedstawiał już w październiku 2022 r. Specjalny Wysłannik ONZ ds. pozasądowych, doraźnych i arbitralnych egzekucji. Jego raport zawierał informacje o śmierci 430 migrantów i ponad 16 sytuacjach, w których saudyjscy strażnicy graniczni strzelali do zdesperowanych przybyszów. Arabia Saudyjska odrzuciła wówczas wszystkie oskarżenia jako z gruntu fałszywe. Podobnie reaguje teraz na raport Human Rights Watch.

- Wydawanie [przez Saudów] miliardów na profesjonalne kluby piłkarskie czy golfowe, finansowanie dużych wydarzeń rozrywkowych nie powinno odwracać naszej uwagi od tych przerażających zbrodni - powiedziała badaczka HRW Nadia Hardman, współautorka raportu. Niestety jej apel ma wszelkie szanse, by pozostać nieusłyszanym. Sprzymierzona z USA Arabia Saudyjska faktycznie inwestuje ogromne pieniądze w swój wizerunek, także poprzez rozrywkę i sport. Buduje swój pozytywny wizerunek wśród muzułmanów na całym świecie, fundując stypendia i wysyłając do meczetów za granicą kaznodziejów, którzy głoszą lokalną, bardzo konserwatywną wersję islamu. Równocześnie zachęca również turystów z całego świata do odwiedzin.

W ocenie autorów opracowania jeśli strzelanie do migrantów odbywa się zgodnie z wytycznymi, które zatwierdziły władze kraju, jest to zbrodnia przeciwko ludzkości.

Czy takie wytyczne mogą istnieć? Podczas wojny ze swoim południowym jemeńskim sąsiadem Arabia Saudyjska nie wahała się bombardować ulicznych bazarów, ostrzeliwać procesji weselnych i pogrzebowych, celować w miasta, gdzie ginęła ludność cywilna. Nikt za te czyny nie odpowiedział. Tym bardziej Ar-Rijad może zakładać, że poza słowami potępienia ze strony ONZ nie poniesie żadnej odpowiedzialności za brutalne odpędzanie migrantów z jednego z najbiedniejszych krajów świata.

W Arabii Saudyjskiej przebywa obecnie ok. 750 tys. migrantów z Etiopii; to w większości ci, którym udało się przebyć cały szlak przez Zatokę Adeńską. Oni nie stracili życia, ale wielokrotnie padali ofiarą nadużyć nieuczciwych pracodawców czy zwykłej przemocy. Ar-Rijad systematycznie odsyła ich z powrotem do ojczyzny, odmawiając przyznania ochrony.