Niedawno w ogólnopolskiej TVP mogliśmy obejrzeć debatę kandydatów warszawskich. Pokazała ona przepaść problemów stolicy od tych dotykających resztę Polski, w tym takich ośrodków jak Łódź. Kiedy pan Wipler, konfederata przecież, chciałby dopłacać 2600 zł warszawskim nauczycielom do pensji, w Łodzi bolączką są dziurawe drogi i chodniki, z którymi władza sobie nie radzi. A dzieci w szkołach - mimo obietnic - nie mogą liczyć na ciepły posiłek w szkole.

Lata 90-te i upadek ekonomiczny Łodzi nie skutkuje tylko słabszym rozwojem, wyludnieniem czy gorszym stanem infrastruktury, ale także zmianami mentalnymi. Od władzy po prostu mniej się wymaga. Kiedy 14 lat temu do władzy doszła Zdanowska, a jej rządy przypadły na czas prosperity, ludzie nadal mają w pamięci czasy Kropiwnickiego (którego Zdanowska była zresztą zastępczynią), 30-procentowego bezrobocia i powszechnej nędzy. Widzą, że udało się coś tam wyremontować, zbudować, bo nie widzą zmarnowanego potencjału nieudolnej ekipy i prostego faktu, że do Polski w tych latach popłynął ogromny strumień pieniędzy ze środków europejskich. Sporo wyborców myli więc propagandę, na którą w mieście idą miliony, z realnymi działaniami władzy. Bo realnie to w ciągu 14 lat rządów Zdanowskiej ubyło nas 70 tys.

Rozwój Łodzi ostatnich lat jest jednak nierównomierny. To przed deweloperami rozpościera się czerwony dywan, uchwalając na zawołanie plany zagospodarowania, wyprzedając za bezcen działki czy budynki. To z nimi robią sobie focie nasi rajcy miejscy, nieskorzy od lat do spotkań ze zwykłymi lokatorami, mieszkającymi w zagrzybionych kamienicach bez dostępu do kanalizacji.

Pani Prezydent Zdanowska obudziła się w kampanii z 14-letniego snu i zaproponowała w ramach kiełbasy wyborczej ''program mieszkaniowy''. W każdej łódzkiej dzielnicy ma powstać ''osiedle''; na początek 1500 mieszkań, a program ma być skierowany do ''tych, którzy są za bogaci na mieszkanie komunalne, a za biedni na kredyt''. Ponieważ ludzie mają krótką pamięć, pragnę przypomnieć, że obietnice o wybudowaniu lokali miejskich słyszeliśmy już 5 lat temu. Obietnica była skromniejsza - chodziło o 800 mieszkań w ciągu 5 lat. Ten czas minął, więc pora na rozliczenie obietnicy - udało się ich wybudować ledwie 100.

Jeśli chodzi o ''zbyt bogatych na mieszkanie komunalne'' to chciałbym zauważyć, że kryteria przydziału ustala Rada Miejska. Dość łatwo może więc może rozszerzyć grupę odbiorców. I zacząć budować mieszkania komunalne dzięki ogromnym, bo 80% dopłatom z BGK. Czy ktoś naprawdę wierzy, że to zrobi?

Bo przypomnijcie sobie co udało im się spartolić. Przedłużające się remonty, nieudolnie zaplanowane i wykonane. Zaoranie strajkujących pracowników socjalnych. Brak dbałości o miejskie zabytki. Likwidacja zasobu komunalnego i podłość wobec lokatorów. Poparcie dla betonozy. Brak wsparcia dla lokalnej kultury. Dalsza likwidacja komunikacji miejskiej. Podejmowanie decyzji bez konsultacji z mieszkańcami itd. itp.

Szkoda na nich Łodzi.

PS 7 kwietnia można na mnie zagłosować w wyborach do łódzkiej Rady Miejskiej. Startuję z ostatniego miejsca z list Trzeciej Drogi w dzielnicach Śródmieście, Stary Widzew, Stare Polesie.