Wybory po wyborach, czyli co dalej z polską lewicą?
Część 11 - Aneks (Wyniki wyborów samorządowych 2024)
Rezultaty wyborów samorządowych, przeprowadzonych 7 kwietnia 2024 r., zdają się potwierdzać trafność analizy dokonanej w poprzednich odcinkach tego cyklu. W ciągu czterech miesięcy, które minęły od jej ukończenia, praktycznie nie uczyniono niczego dla uzdrowienia sytuacji polskiej lewicy. Jej klub parlamentarny ma bardzo słabą pozycję w koalicji 15 października, nie jest zdolny do wprowadzenia niczego istotnego do polityki realizowanej przez rząd. Podobnie rzecz wygląda w Sejmie, gdzie jedynym spektakularnym przejawem obecności lewicy była bezproduktywna awantura w o przesunięcie terminu rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących prawa do przerywania ciąży.
Partia Lewica Razem nadal tkwi w dziwnym politycznym rozkroku – pozostając w klubie Lewica bierze odpowiedzialność za poczynania nie tylko jego, ale i całej koalicji parlamentarno-rządowej, jednak nie ma dostępu do fruktów związanych z udziałem w sprawowaniu władzy.
Nie widać oznak rozbudowy struktur partii lewicowych w tzw. terenie, czy wzrostu ich aktywności. Starzy działacze się wykruszają, w ich miejsce nie przychodzą nowi. Coraz mniej ludzi pokłada w lewicy nadzieje na poprawę swojej sytuacji życiowej, dlatego jej naturalny i tradycyjny elektorat jest przejmowany przez inne partie.
Rezultatem bezwładu intelektualnego, ideowego, politycznego i organizacyjnego, niezdolności wyciągania wniosków z wcześniejszych niepowodzeń są bardzo słabe wyniki w wyborach samorządowych. Sądząc po doniesieniach prasowych, lewica była gotowa pójść do nich w koalicji z Platformą Obywatelską i rozmowy w tej sprawie były dość zaawansowane. O ostatecznym, negatywnym ich rezultacie powiadomił D. Tusk za pośrednictwem mass mediów, co było nie tylko niegrzeczne, ale i wręcz upokarzające. Zapewne celowo.
Jednakże, zdaniem niżej podpisanego, działacze Nowej Lewicy, a także Razem, powinni być głęboko wdzięczni kierownictwu PO za tę decyzję, bowiem dzięki niej uniknęli nieuchronnej wasalizacji, sprowadzenia do roli przystawki, co wcześniej spotkało Nowoczesną, Zielonych, czy Inicjatywę Polską. Przynajmniej na razie uniknęli…
W tej sytuacji partie Nowa Lewica, Lewica Razem, Unia Pracy oraz Polska Partia Socjalistyczna powołały i zarejestrowały Koalicyjny Komitet Wyborczy Lewica, który wystawił listy kandydatów do wszystkich sejmików wojewódzkich oraz niektórych powiatów, miast i gmin. Ogólnopolski komitet wyborczy zarejestrowało również Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej. Zgłosił on kandydatów do sejmiku tylko w województwie lubuskim.
Wyniki uzyskane przez lewicowe komitety wyborcze w kraju oraz w lubuskiem obrazuje poniższa tabela.
W porównaniu z poprzednimi wyborami, odbytymi 21 października 2018 roku, w wyborach do sejmików wojewódzkich lewica straciła łącznie 389 tysięcy wyborców, co stanowi ok. 30% ich liczby. Udział procentowy w ogólnej liczbie uczestniczących w głosowaniach spadł o 1,87 procent. Przełożyło się to na utratę trzech mandatów.
Warto zwrócić uwagę, że w lubuskim nie udało się uzyskać ani jednego mandatu (a były dwa!) mimo lekkiego przyrostu sumarycznej liczby głosów oddanych na lewicę, a także na stosunkowo dobry rezultat KW SLD. Można przypuszczać, że wynikł on z nostalgii za starymi, dobrymi czasami, kiedy to SLD (choć Sojusz, nie Stowarzyszenie!) politycznie w lubuskim dominował, jak również z niezgody istotnej części lewicowego elektoratu na rebranding przeprowadzony w latach 2020-21 przez duet Czarzasty – Biedroń. Rozwijając tę myśl warto jednak wskazać, że oprócz wychodźców, czy też działaczy ekspulsowanych z SLD w trakcie przemalowywania tej partii na Nową Lewicę, na listach KW SLD byli również niegdysiejsi działacze PPS i Unii Pracy, a to z kolei można traktować jako sygnał zapotrzebowania na niekoncesjonowaną lewicę.
Ciekawe, jakie wyniki osiągnąłby KW SLD, gdyby udało mu się zarejestrować listy kandydatów w pozostałych województwach?
O tym, że Nowa Lewica egzystuje wyspowo i cierpi na chroniczny brak aktywu, świadczy fakt, że zdołała zarejestrować bardzo niewiele swoich list do rad powiatów, miast i gmin oraz kandydatów na prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, co pokażę na przykładzie województw lubuskiego, kujawsko-pomorskiego i lubelskiego.
Powyższe liczby świadczą jednoznacznie o katastrofalnym stanie organizacyjnym i kadrowym lewicy. Jej zła kondycja polityczna wymagałaby szerszego opisu, jednak tutaj poprzestanę na przykładzie Gorzowa Wielkopolskiego. To miasto przez wiele lat było uważane za bastion lewicy, ale kilkanaście lat temu doszło w nim do destrukcji SLD i zaprzestania działalności PPS, Unii Pracy, Racji itp. W rezultacie lewica przestała zgłaszać własne listy kandydatów do rady miasta i na prezydenta miasta. Utożsamiani z nią działacze startowali z list komitetów wyborczych wyborców, nierzadko z sukcesem.
W tym roku nastąpiła mobilizacja i zmontowano listy KKW Lewica do wszystkich pięciu okręgów i wystawiono kandydata na Prezydenta Miasta. Został nim miejscowy przedsiębiorca i prowadził dość intensywną kampanię, jednak jej treści nie bardzo wiązały się z lewicowymi wartościami (np. polsko-amerykańska matura i wchłonięcie ościennych gmin jako remedium na problemy i rozwój miasta). Kampania kandydatów na radnych była, przynajmniej od strony wizualnej, praktycznie niewidoczna, co zapewne wynikało z braku środków finansowych.
W rezultacie KKW Lewica uzyskał w wyborach do Rady Miasta Gorzowa zaledwie 2.170 głosów (5,88%) i nie zdobył ani jednego mandatu. Jej kandydat na prezydenta miał nieco lepszy wynik: 3.215 głosów i 8,61%, ale dał mu on zaledwie czwarte miejsce. Do Rady dostało się jednak dwóch byłych miejskich szefów SLD, którzy kandydowali z listy utworzonej przez zwycięskiego, bezpartyjnego kandydata na Prezydenta Miasta. Z listy PO kandydował były poseł SLD.
Właściwie jedyny, w miarę przyzwoity efekt wyborczy, o którym słychać, to prawie 100 tysięcy głosów (12,86%) na współprzewodniczącą Lewicy Razem Magdalenę Biejat w wyborach Prezydenta Miasta Warszawy. W jego ocenie należy brać pod uwagę, że musiała zetrzeć się z politycznymi potentatami, a nie dysponowała znaczącymi środkami finansowymi oraz wsparciem mediów.
Ogólnie rzecz biorąc, wyniki wyborów samorządowych są alarmujące. Oznaczają nie tylko praktyczne wyeliminowanie lewicy z organów samorządu terytorialnego, ale i zbliżenie do pięcioprocentowego progu wyborczego, a zatem groźbę ponownego wypadnięcia z polskiego oraz europejskiego parlamentu.
Sytuacja wymaga rzetelnej analizy przyczyn kolejnej porażki oraz opracowania i wdrożenia środków zaradczych. Jednakże, biorąc pod uwagę poprzednie doświadczenia, szanse na to są niewielkie albo żadne.
Andrzej Korona
Poprzednie odcinki
Część 1 - Skala porażki
Część 2 - Niezłe złego początki
Część 3 - Sfera ideologiczna oddana walkowerem
Część 4 - Tąpnięcie poparcia i jego główne przyczyny
Część 5 - Pełzanie ku katastrofie
Część 6 - Wolna droga dla populizmu
Część 7 - Krach
Część 8 - Nieudany rebranding
Część 9 - Krajobraz po bitwie
Część 10 - Co robić dalej?