Wybory po wyborach, czyli co dalej z polską lewicą?
Część 5 - Pełzanie ku katastrofie

Poparcie dla koalicji SLD-UP systematycznie spadało, już w roku 2004 wynosiło w sondażach 13–14% i było porównywalne do ówczesnych notowań PiS. Dlatego przed wyborami parlamentarnymi 2005 SLD podpisał porozumienie z OPZZ, Unią Lewicy III RP i Ruchem Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka. Wynik był jednak bardzo kiepski: 3,987 mln wyborców mniej, niż przed czterema laty i tylko 11,31% głosów ogółu głosów.

W tych wyborach niezły rezultat osiągnęła Socjaldemokracja Polska (SDPL), partia założona przez wychodźców z SLD na czele z M. Borowskim, jednak nie zdołała przekroczyć progu wyborczego. W sumie lewica zdołała jednak osiągnąć nieco ponad 16% głosów.

Przed  wyborami samorządowymi w roku 2006 Sojusz Lewicy Demokratycznej już na gwałt poszukiwał koalicjantów i podpisywał porozumienia z: Unią Pracy, OPZZ, Unią Lewicy III RP, ZNP, PPS, Ruchem Społecznym NIE, Ruchem Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, ZSMP, Stowarzyszeniem „Ordynacka”, Związkiem Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, a na koniec z centrową Partią Demokratyczną – demokraci.pl (czyli resztówką po Unii Wolności).

Ten układ w zasadniczej części przetrwał do wyborów parlamentarnych w 2007, w których listę pn. Lewica
i Demokraci utworzyły: SLD, Socjaldemokracja Polska, Partia Demokratyczna – demokraci.pl i Unia Pracy. Ogłoszono, że koalicja ma charakter centrolewicowy i socjaldemokratyczny, a jej celem ma być stworzenie alternatywy dla dominującej w Polsce centroprawicy. Wynik był, delikatnie mówiąc, średni: 328 tys. głosów więcej, niż w poprzednich wyborach, ale przy zwiększonej frekwencji dało to ok. 3% mniej.

Przysłowiowy dzwon dudnił coraz głośniej, ale tak na dobrą sprawę nikt w SLD uczciwie nie zastanawiał się nad przyczynami topnienia poparcia społecznego. Ratunku szukano w odmłodzeniu kierownictwa, co nie mogło niczego zmienić poza odejściem Marka Dyducha i Leszka Millera, który próbował zmajstrować partię pn. Polska Lewica. Oczywiście nic z tego nie wyszło, więc Miller wrócił do SLD, potem pomaszerował do Samoobrony, znów powrócił do macierzy, a teraz, zdaje się, krąży w orbicie PO (lub TVN, co na jedno wychodzi).

Niestety nie powiodły się próby stworzenia lewicowej alternatywy. W pewnym momencie zarysowała się możliwość sojuszu pomiędzy rosnącą w siłę Samoobroną, która szukała sojusznika po lewej stronie, a PPS. Początki wyglądały obiecująco, pamiętam wiec w Krośnie Odrzańskim z udziałem A. Leppera i P. Ikonowicza, jednak ta koncepcja została zaprzepaszczona, gdyż (jak sądzę) PPS miała nadmiernie ambitnego przywódcę, który był dobrym mówcą, ale nie rozumiał znaczenia pracy organizacyjnej.  Po jego odejściu pogrążyła się w wewnętrznych, bezsensownych waśniach, wyniki kilku kolejnych kongresów były zaskarżane do sądu rejestrowego przez warsiawskich działaczy, niezadowolonych z wyników wyborów. Spowodowało to paraliż i całkowitą marginalizację partii.

Unia Pracy nadal tkwiła w rozkroku między wchodzeniem w sojusze z SLD a pragnieniem wybicia się na niepodległość. Niewiele w praktyce wyszło z inicjatyw pn. Krajowa Partia Emerytów i Rencistów czy Antyklerykalna Partia Postępu „Racja” oraz prób montowania porozumienia politycznego na lewo od SLD.

Przez jakiś czas wydawało się, że może urosnąć w siłę Polska Partia Pracy, oparta o bardzo bojowy związek zawodowy „Solidarność 80”. Działał on jednak głównie na Śląsku, więc w pozostałych regionach tego wsparcia zabrakło. Niepowetowaną stratą okazała się śmierć przewodniczącego D. Podrzyckiego, który zginął w wypadku na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku.

Te niepowodzenia nie oznaczają, że nie było społecznego zapotrzebowania na lewicową alternatywę. Wynikały one raczej z błędów wykonawczych oraz niedostatecznej woli jej zbudowania, bowiem o tym, że bardzo duża część lewicowego elektoratu zaczyna mieć serdecznie dość SLD i szuka dla siebie nowego reprezentanta politycznego, wymownie świadczą wyniki wyborów parlamentarnych w 2011 roku.  SLD zdobył w nich 8,24% i 1,18 mln głosów, natomiast świeżo powstały Ruch Palikota znacząco więcej, bo 10,20% i 1,44 mln głosów.

Ruch Palikota był partią o charakterze lewicowo-liberalnym, mocno akcentującą potrzebę oddzielania Kościoła od państwa, legalizacji związków partnerskich oraz miękkich narkotyków, liberalizacji przepisów w sprawie przerywania ciąży, obniżenia wydatków na cele militarne, poprawy warunków dla przedsiębiorców, ale i wprowadzenia podatku liniowego od dochodów. Choć sam J. Palikot był wychodźcą z PO (i posłem z ramienia tej partii), dołączyło do niego spore grono działaczy, związanych wcześniej z SLD, np. R. Biedroń, M. Siwiec, A. Rozenek, A. Grodzka. Wraz z  SDPL, Unią Pracy, Unią Lewicy, Racją PL, Stronnictwem Demokratycznym i PPP Sierpień 80, Ruch Palikota uczestniczył w projekcie Europa Plus, który zgłosił kandydatów w wyborach do parlamentu europejskiego w 2014 roku.

Tymczasem SLD chwiał się coraz bardziej, mnożyły się odejścia znanych działaczy. Tracił pozycję również w samorządach. W 2014 roku zdecydował się na start w wyborach samorządowych w ramach komitetu o nazwie SLD Lewica Razem z formalnym udziałem UP i KPEiR, ale bez Twojego Ruchu Palikota. Na listach znaleźli się członkowie innych partii (m.in. Partii Regionów, Polskiej Lewicy, SDPL, PD, SD, Partii Kobiet i Unii Lewicy), a także OPZZ, Ligi Kobiet Polskich i Domu Wszystkich Polska. To pospolite ruszenie nie odniosło sukcesu: SLD LR w wyborach do sejmików uzyskał tylko 8,79% głosów i 28 mandatów, co było dopiero czwartym wynikiem. Warto dodać, że najlepszy rezultat koalicja uzyskała w województwie lubuskim, zdobywając 43tys. głosów i 5 mandatów. W trzech województwach komitet nie zdobył mandatów radnych sejmików.

Andrzej Korona

cdn

Poprzednie odcinki

Część 1 - Skala porażki
Część 2 - Niezłe złego początki
Część 3 - Sfera ideologiczna oddana walkowerem
Część 4 - Tąpnięcie poparcia i jego główne przyczyny