W warszawskim Centrum Praw Kobiet – fundacji, misją której jest "przeciwdziałanie wszelkim formom przemocy i dyskryminacji kobiet w życiu prywatnym, publicznym i zawodowym”  wybuchła afera mobbingowa.

 

Pracownice owej fundacji najpierw założyły związek zawodowy, a następnie ujawniły mediom i opinii publicznej, co działo się za zamkniętymi drzwiami przez co najmniej kilka lat.

„Prezeska zajmuje się sianiem chaosu i gnojeniem pracownic.”

„W fundacji pracowały uchodźczynie z Ukrainy i mimo obiecanych umów i wynagrodzeń nie dostawały ich.”

„W zamian za ciężką i ofiarną pracę pracowniczki albo nie dostają żadnego wynagrodzenia, albo są jakieś inne naruszenia.”


Sprawa mobbingu, dochodzenie praw przed sądami cywilnymi, karanie winnych takiego stanu rzeczy i moralny aspekt samego procederu, nie są jednak w Polsce takie oczywiste.

Przede wszystkim dlatego, że:

Mobbing jest zjawiskiem określanym w ten sposób stosunkowo od niedawna, co stwarza dodatkowe trudności z określeniem jego jednolitej definicji. Istnieje jednak możliwość wykazania cech charakterystycznych dla tego zagadnienia. O mobbingu wobec pracownika mogą świadczyć nie tylko nieuzasadniona krytyka, publiczne upokarzanie czy dyskredytacja. Może być on wyrażany również poprzez nierówne traktowanie w miejscu pracy, przymus pracy w urągających warunkach, wyznaczanie niemożliwych do realizacji terminów wykonania zadań, przydzielanie zadań bezsensownych, bądź przez bezpośrednie nękanie (terror telefoniczny, obelżywe maile, niestosowne żarty).

Jednym z ważniejszych elementów definicji mobbingu są uporczywość i długotrwałość działań skierowanych przeciwko pracownikowi.

Siłą napędzającą, a zarazem kontrolującą każdą firmę, jest jej kierownictwo. W dużym stopniu to od niego zależy, czy w jego miejscu pracy będzie miała miejsce dyskryminacja i lekceważenie niektórych pracowników. To pracodawca ponosi pełną odpowiedzialność za mobbing w miejscu pracy. Również sytuacji, kiedy sam przełożony nie był stroną biorącą czynny udział w zjawisku, a nawet wtedy, kiedy nie był świadom występowania mobbingu w jego firmie.

Cały problem, nazwijmy go merytorycznym, polega na tym, że wszystkie elementy tego ściganego z oskarżenia prywatnego przestępstwa trzeba należycie udowodnić, udokumentować oraz wyczerpać wszystkie jego znamiona. Sądy zaś, te polskie, nie lubią zajmować się sprawami mobbingu, ponieważ nie dość, że postępowanie dowodowe jest długotrwałe, to jeszcze przy każdej sprawie pojawia się mnóstwo wątpliwości merytorycznych oraz prawnych. Zwykle kończy się na nakazaniu pracodawcy wypłaty zaległego wynagrodzenia oraz na nieznacznej grzywnie finansowej.

Najgorsze jest to, że istnieje przyzwolenie społeczne na podobne praktyki.

Uwarunkowane jest ono paroma czynnikami zewnętrznymi: faktem, że od lat mamy dość trudną sytuację gospodarczą, wysoki stopień bezrobocia, jak też podobne praktykom korporacyjnym nastawienie na zysk. Socjologicznymi, czyli ewentualne problemy ze znalezieniem nowej pracy zmuszają pracownika do znoszenia krytyki i poniżania. Wreszcie wewnętrznymi: na czele firm stawiamy ludzi niekompetentnych, nieprzeszkolonych, zorientowanych na wyzysk, nierzadko członków rodzin lub powiązanych politycznie. W tym ostatnim przypadku każde ujawnianie przez pracownika firmowego mobbingu jest postrzegane jako „działanie na szkodę firmy”.

Pewnym buforem mogą być tworzone w firmach organizacje pracownicze, w tym związki zawodowe. Dotyczy jednak firm dużych, które dopuszczają w ogóle istnienie zrzeszeń pracowniczych i mają nad nimi pieczę. W Centrum Praw Kobiet, nawiasem mówiąc, kierownictwo nie przyjęło z entuzjazmem faktu założenia związku. To też wiele mówi.

Ja natomiast dostrzegam jeszcze jedno bardzo negatywne zjawisko. Chyba nawet fundamentalne. Jest nim brak jakichkolwiek mechanizmów państwa chroniących pracownika przed mobbingiem w miejscu pracy.

Nie mamy żadnych publicznych instytucji nadzoru i kontroli.

Uwarunkowany politycznie Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich stał się fikcją, tak jak penalizacja samego mechanizmu mobbingu (molestowania i wielu innych wykroczeń praktykowanych bezkarnie w miejscu pracy). Na każdym kroku łamie się prawa pracownicze, i, jak już wspomniałam na wstępie, jest na to polityczne, społeczne i moralne przyzwolenie.


Dobrze się stało, że afera w CPK wyszła na jaw. Może inni (zwłaszcza kobiety) ośmielą się ujawnić ugruntowane praktyki naruszające prawo w miejscu ich zatrudnienia.

Pozostaje mi mieć nadzieję, że kropla wydrąży skałę na tyle, że instytucje publiczne zaczną traktować poważnie zjawisko skierowanej przeciwko kobietom przemocy psychicznej. I mu zapobiegać.