Gdy Polska żyje jakże ważką sprawą Wąsika i Kamińskiego, nasz łódzki styczeń upłynął pod hasłami protestu przeciw festiwalowi Audioriver.

A konkretnie przeciw lokalizacji imprezy w Parku Na Zdrowiu, gdzie nie tylko brak koniecznej ku temu infrastruktury, ale i - poza dziką zwierzyną - znajduje się ZOO, którego lokatorzy mogą niezbyt dobrze reagować na towarzyszące technohałasy. O Pomniku Czynu Rewolucyjnego czy Wzgórzu Niepodległości, gdzie leżą szczątki ofiar zrywu z 1905 r. nie wspomnę.

W mieście, które czci fabrykantów - kolaborantów caratu – plucie na groby ich ofiar nie może dziwić.

Zwierzęta z ZOO służą rajcom miejskim do ocieplania wizerunku. Ostatnio świeżo urodzona żyrafa, a właściwie żyraf, jest tłem do zdjęć dla starających się o kolejną kadencję radnych, a nawet samej Pani Prezydent. W sprawie lokalizacji festiwalu żyraf nie wypowiedział się, ale też nikt go nie pytał. Podobnie jak mieszkańców, którzy - zamiast siedzieć cicho - postanowili protestować. Władza zaś zastosowała starą dobrą strategię pijarowego ataku na rzekomych malkontentów. Udowadniając kolejny raz, że my, jako obywatele miasta, nie mamy żadnego wpływu na decyzję, które podejmowane są w naszym imieniu. Poza kartką do głosowania raz na 5 lat, o czym warto pamiętać w roku wyborczym.

Od lutego jeszcze bardziej niezadowoleni będą ludzie, którzy chcieliby otrzymać lokal z zasobu miejskiego.

Zmniejszono bowiem progi dochodowe uprawniające do czekania w i tak długiej kolejce mieszkaniowej. W skrócie wykluczono w praktyce mieszkańców, którzy zarabiają choćby pensję minimalną. I tak na przykład młode małżeństwo, pracujące za minimalną i chcące założyć rodzinę, jest za bogate na mieszkanie komunalne, ale przecież zbyt biedne, żeby oddawać jedną pensję landlordowi. Czy to polityka prorodzinna?

A może właśnie o to chodzi? O narajenie klientów?

To wszystko jest oczywiście konsekwencją realizowanej od lat polityki likwidacji mieszkalnictwa społecznego. Miasto Łódź poinformowało niedawno, że chce się pozbyć 10 tysięcy mieszkań w ciągu dekady. Wyśrubowane progi dochodowe służą udowodnieniu, że miasto radzi sobie z kolejką mieszkaniową. A jeśli ta jest krótsza, to po co nam lokale? Sprzedawać! Nowych nie budować!