Ghom to położone wśród piasków miasto-serce islamu szyickiego. Święte miasto odwiedza ponad 20 milionów pielgrzymów rocznie, do działających tu seminariów uczęszcza blisko 50 tysięcy osób z 80 krajów. Wielu powiedziałoby, że wszystkie problemy Iranu mają swoje korzenie właśnie tam. Być może to prawda – zarówno ajatollah Chomeini, jak i ajatollah Chamenei są absolwentami seminarium w Ghom. Klucz do zrozumienia Republiki Islamskiej i obecnego kryzysu kryje się pod turkusowymi minaretami miasta.
Niereligijni Irańczycy opisują Ghom jako mroczną twierdzę zła. Może brzmi to dramatycznie, ale gorycz w głosie tych skądinąd życzliwych i dobrych ludzi jest zaskakująca. „Dlaczego miałbyś tam jechać? W Ghom nie ma nic poza piaskiem i mułłami. Jedno i drugie równie szkodliwe. Jeżdżą tam tylko fanatycy” – skomentowała jedna z kobiet, z którymi rozmawiałem. Słowa zabarwione intensywnymi emocjami. Nie jestem pewien, czy uddają sprawiedliwość złożoności szyickiego islamu, zwłaszcza w Iranie.
Jeśli jest jedno słowo, którym można opisać Ghom, będzie to spokój. Miasto porusza się w swoim własnym, niepowtarzalnym rytmie. Może i jest najbardziej zróżnicowane etnicznie, ale wartości wyznaje wspólne. To coś, czego nie można powiedzieć o większości irańskich miast, rozdartych przez diametralną opozycję między tym, co tradycyjne, a tym, co nowoczesne.
Mieszkańcy Ghom nie tylko nie wzdrygali się przed obiektywem jak większość mieszkańców Teheranu, Kaszanu, Szirazu, Isfahanu – oni zatrzymywali mnie i prosili o zrobienie im zdjęcia. „Pokaż nas światu!” Gościnność miejscowych mocno kontrastowała z ciemnymi barwami, w jakich sportretowali ich wcześniej Irańczycy, z którymi rozmawiałem.
Czym jest prawdziwy islam?
Przyczyna rozbieżności wynika z różnorodności islamu, w Ghom i gdzie indziej. Islam szyicki jest bezpośrednim odzwierciedleniem głębokiej kultury perskiej, która jest od niego starsza o kilka tysięcy lat. W przeciwieństwie do krajów sunnickich, gdzie wpływ religii jest narzucany i zaciera lokalną kulturę i obyczaje, Iran włącza religię w swoją starszą tożsamość. Tworzy to unikalną fuzję wiary, tradycji i filozofii, gdzie dzieła poetów-filozofów Hafiza i Mewlany Rumiego są nierzadko cenione na równi z naukami imama Alego, a nawet z Koranem. Muzułmański Ramadan jest również często traktowany na równi z nieislamskimi świętami Nouruz i Jalda.
Trudno będzie znaleźć bardziej miłujący pokój i gościnny naród niż Irańczycy. Ghom jest tego odzwierciedleniem. Na jednym z placów Ghom spotkałem parę narzeczonych. Właśnie się zaręczyli, chodzili wokół placu i wręczali przechodniom słodycze. Pozdrowiłem ich i poprosiłem o zdjęcie. Sfotografowaliśmy się na pamiątkę.
Oblicze Ghom poza miastem jest jednak inne. Miasto kojarzy się głównie z duchownymi, którzy angażują się w politykę i używają religii głównie jako narzędzia kontroli. Bez względu na to, co mówią i jak się ubierają, zachowują się identycznie jak każdy represyjny reżim w historii, który działał pod flagą religii lub ideologii.
„Ten rząd nie jest twarzą islamu szyickiego. Przez swoje działania w ostatnich dekadach ci ludzie w rzeczywistości zrazili większość Irańczyków do religii. Wywołali u nas obrzydzenie. Na czym według nich polega prawdziwy islam – na zabijaniu kobiet i dzieci? Czy prawdziwy islam to tortury i gwałty na cywilach? Dożywotnie więzienie i egzekucje za krytykę rządu? Korupcja sięgająca setek miliardów dolarów? Najwyraźniej wszystko to jest dozwolone w islamie, ale nienoszenie hidżabu przez kobietę jest ciężkim grzechem i wstrząsa podstawami państwa” – mówi Salman, 33 lata, z Ghom. Twierdzi, że jest mocno wierzący, ale jednocześnie jest przeciwnikiem Republiki Islamskiej.
„Boli mnie, że ci ludzie, poprzez swoje działania, w rzeczywistości oddalają Irańczyków od prawdziwej wiary i tradycji. Nie wspominając o tym, że świat myśli o nas jako o kraju zacofanym i dzikim. Pracuję w turystyce i słyszałem już teksty typu 'nie wiedziałem, że macie tu kino’, 'czy wolno wam czytać coś innego niż Koran'. W protestach nie chodzi o hidżab, ale o lepsze i godne życie! O prawa człowieka i porażające rozmiary korupcji rządu. Jestem muzułmaninem i uważam, że jeśli kierujemy się Świętym Koranem, to państwo nie powinno nikomu narzucać siłą – czegokolwiek. Jeśli chcesz, nie noś chusty na głowie. Jeśli chcesz, pij alkohol. Jeśli chcesz, wyrzeknij się nawet islamu. To jest sprawa osobista, a nie państwowa" - dodaje.
Opinia duchownych
Opinia większości Irańczyków, nawet wiernych, jest zbieżna z opinią Salmana. Okazuje się jednak, że nawet wielu duchownych go popiera. Tak twierdzi mułła Farzadi, starszy duchowny z Ghom.
Przytoczę jego opinię bez zmian i skrótów, ponieważ pokazuje ona możliwe współistnienie religijnego konserwatyzmu ze zrozumieniem dla różnic między ludźmi:
„Otrzymaliśmy religię bezpośrednio od 12 Imamów, podczas gdy kraje sunnickie przyjęły ją za pośrednictwem osób trzecich, wyznawców, którzy zniekształcili oblicze islamu. To miało przerażające skutki, które widzimy dziś. Weźmy na przykład Arabię Saudyjską. Sto lat temu pojawiły się tam nurty wahhabizmu i salafizmu. Przede wszystkim niosą one nienawiść do innych muzułmanów. Spójrzcie, ile smutku, wojen i terroryzmu przyniosły światu muzułmańskiemu, więcej niż wszystkim innym religiom i narodom. Ale dzięki swoim wielkim możliwościom finansowym Saudyjczycy byli w stanie rozpowszechnić swój wypaczony i błędny punkt widzenia w Azji, Afryce, a nawet Europie. Boko Haram w Nigerii, najgroźniejsza grupa terrorystyczna na świecie – to salafici. Talibowie w Afganistanie, asz-Szabab w Somalii, Państwo Islamskie w Syrii i Iraku – to wszystko salafici. Nawet urodzeni w Europie terroryści zostali zradykalizowani w meczetach zbudowanych za saudyjskie pieniądze. Nie chcę upolityczniać tej kwestii, ale taka jest rzeczywistość.
Musimy odróżnić religię od ludzi, którzy podają się za jej wyznawców. Kontrowersje nie biorą się z samej religii, ale z jej interpretacji. Pochodzą od ludzi i polityki. Weźmy przykład protestów przeciwko hidżabowi. Z jednej strony są one pretekstem dla wrogów, by nas prowokować. Ale z drugiej strony są wyrazem autentycznej niechęci wobec władzy wśród ludności. Dlaczego, pytasz, islam wymaga od kobiet zakrywania się? Odpowiem: panie muszą ukrywać swoje piękno przed obcymi, aby ich nie przyciągać. Robi się to, aby chronić życie rodzinne. W islamie istnieją wytyczne także co do tego, jak powinni ubierać się mężczyźni. Nie powinni oni prowokować pań swoim zachowaniem czy ubiorem. Ale nie wymagamy od nich, aby się zakrywali, ponieważ Bóg stworzył nas w taki sposób, że to mężczyzna uwodzi kobietę. Kobieta nie zaleca się do mężczyzny. Mówi się: „Bóg stworzył kobietę, aby była kochana, a mężczyznę, aby ją kochał”. Często mężczyźni są tak zauroczeni kobietą, że są gotowi poświęcić się dla niej. Takie jest życie, większość związków jest bardziej jednostronna. Imam Ali nakazywał, by nie wysyłać kobiet do ciężkiej pracy. Dlatego kobiety są symbolem miłości i piękna. Dotyczy to zwłaszcza młodych kobiet. Stare kobiety, do których osłabło męskie zainteresowanie, nie są zobowiązane do okrywania się. Nawet Koran mówi, że powinny to robić tylko młode, a zwłaszcza piękne. Starszym zabrania się z szacunku dla kultury i tradycji. Należy pamiętać, że jeśli kobiety w danej społeczności są tak otwarte, zapraszające i uwodzicielskie – mężczyzna będzie się z nimi zadawał cały dzień, a po powrocie do domu nie będzie już interesował się własną żoną! Skromność i czystość to ochrona dla rodziny i żony. Prawem każdej kobiety jest posiadanie męża.
Mężczyzna powinien mieć żonę, a kobieta męża. Nie przyjaciół i przyjaciółki. Postawa przeciwna zniszczyła instytucję rodziny na Zachodzie. Liczba ludności w Europie spada i to jest jedna z głównych przyczyn. Ukrywanie kobiecego piękna służy życiu rodzinnemu. Ale jak to powinno być zrobione, zależy od społeczności. Włosy są częścią piękna kobiety, ale to tylko jeden aspekt. Usta, oczy, twarz – to wszystko są potężne aspekty piękna każdej kobiety. Mówi się, że Bóg jest piękny i kocha piękno! Ale czy władze powinny egzekwować zakaz siłą… to jest trudne pytanie. Według niektórych teologów obowiązkiem rządu jest zobowiązanie kobiet do okrywania się. Inni jednak uważają, że samodzielna decyzja w tej sprawie to ich święte prawo.Niestety, od początku rewolucji islamskiej pojawili się ekstremiści. Chcą oni jak najściślej egzekwować każdy aspekt islamu i uważają, że kobiety powinny być zmuszane do zasłaniania się. Niestety, problem już od dawna nie jest czysto religijny czy społeczny. Stał się polityczny, a nawet międzynarodowy. Wielu w rządzie uważa, że jeśli złagodzi swoje stanowisko w sprawie hidżabu – to jest to „ukłon” w stronę zachodnich mediów i rządów. I tak kobiety niezakryte stały się szczególnie bolesnym tematem. Wielu uczonych islamskich uważa obecnie, że kobiety powinny same decydować o sobie. Że nie można ani nie należy ich zmuszać. Bo w prawdziwym islamie nie ma przymusu. Jednak rząd wszystko upolitycznia.
W islamie są zasady dotyczące relacji z Bogiem i prawa dotyczące człowieka. Zachęcam do bliższego zapoznania się z nimi. Obowiązkiem wobec Boga jest na przykład modlitwa. Każdy człowiek rodzi się równy i ma równe prawa. Zakazane jest więc okradanie, zabijanie, okłamywanie, wykorzystywanie drugiego człowieka. Każde działanie, które uderza w drugiego człowieka podlega jurysdykcji rządu, który musi interweniować.
Jednak nienoszenie hidżabu nie narusza bezpośrednio praw innych ludzi. Tak samo jak niemodlenie się i nieposzczenie. To są obowiązki wobec Boga i to on zdecyduje, kogo osądzić, a kogo nie. Uważam, że tam, gdzie chodzi o życie osobiste człowieka, to ma on święte prawo do decydowania o sobie. Rząd nie powinien się wtrącać”.
Bóg i król
Trudno powiedzieć, ilu irańskich duchownych jest podobnego zdania, ale na pewno nie jeden. Czasy się zmieniają i w miarę jak coraz więcej Irańczyków otwiera się na świat. Mułłów również.
Różnice zdań między nimi a rządem są poważniejsze również z religijnego punktu widzenia, gdyż władze otwarcie łamią prawa człowieka. Jednak wyrażenie otwartej krytyki może oznaczać samobójstwo zawodowe lub wręcz więzienie. Dlatego gdy zabierają głos, ich słowa należy czytać między wierszami.
Mułła Farzadi podczas naszej rozmowy, gdy mówił o królu Arabii Saudyjskiej i salafitach, rzucił: „Królowie nie wierzą w żadną religię”.
To sprawiło, że zacząłem się zastanawiać – co z ajatollahami, prezydentami, generałami, papieżami, premierami, patriarchami?
Sądząc po tym, co dzieje się na świecie, odpowiedź wydaje się coraz bardziej oczywista. Iran nie jest wyjątkiem. Problemy tego kraju przypominają problemy w Bułgarii i Europie bardziej niż podejrzewamy…
**
Za granicą o Iranie mówi się niemal wyłącznie jak o kraju, gdzie o wszystkim decyduje religia. Wszystko tam robi się w imię islamu. Obowiązkowy hidżab – islam. Dostawy broni dla Hezbollahu – islam. Aresztowania krytyków rządu – islam. Zupełnie jakby życie 80 milionów ludzi można było co do minuty uregulować zaleceniami proroka Mahometa. Co prorok powiedziałby o twoim śniadaniowym musli? A może: czy Imam Ali zgodziłby się z twierdzeniem o wyższości irańskich samochodów nad japońskimi?
Prowadzi to do absurdalnych pytań – czy w Iranie mają kryte toalety? Czy pozwalają kobietom studiować? Czy Irańczycy to Arabowie? Czy napoje gazowane i czekolady są tam zakazane?
Z tego ostatniego pytania śmieją się sami miejscowi. Irańczycy nie tylko konsumują Coca-Colę i Fantę – oni je produkują. A powodem tego jest fakt, że ajatollah Chamenei jest wielkim wielbicielem napoju gazowanego – symbolu zachodniego kapitalizmu, twierdzą z uśmiechem Irańczycy. Nie wiadomo jeszcze, czy to prawda, ale faktem jest, że 250-mililitrowe butelki orzeźwiających amerykańskich napojów są bardzo popularne wszędzie w kraju. Podobnie jak ich irańskie klony o nazwie „Zam-Zam”.
Religia jako tarcza
Mistyfikacja to efekt poniekąd pożądany przez władze, które wolą, by wszystko w kraju odbywało się w ciemności, z dala od światła reflektorów prawa międzynarodowego i opinii publicznej. To nawet dobrze dla nich, że nie docenia się irańskiej gospodarki i kultury, nie mówiąc już o wojsku. Władze chętnie odwołują się do religii i bezpieczeństwa narodowe, gdy muszą uzasadnić swoje działania i decyzje – zarówno na użytek wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Te dwie kwestie są ze sobą powiązane, gdyż Najwyższy Przywódca jest również naczelnym dowódcą Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Z tego powodu protesty zostały oficjalnie uznane za zorganizowane i sponsorowane przez Zachód, który próbuje zniszczyć Republikę Islamską jako państwo. Co z kolei legitymizuje użycie nadzwyczajnej siły, w tym ostrej amunicji, wobec cywilów. Niezależnie od tego, czy protest dotyczy wody, żywności, pieniędzy, machinacji wyborczych czy praw człowieka, zawsze jest on przez irańskie władze określany jako niemoralny i niemuzułmański. Zawsze jest określany jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Dla większości Irańczyków jest jednak oczywiste, że obecne protesty nie mają związku z Waszyngtonem i Tel Awiwem. Nawet, jeśli w USA i Izraelu przyjęto je z radością.
To jednak skłoniło Teheran do sięgnięcia po bardziej pomysłowe środki.
26 października miał miejsce atak terrorystyczny w mauzoleum Szacha Czeragha w Szirazie. Zginęło 15 osób. Atak był dziełem mężczyzny uzbrojonego w karabin szturmowy, który został schwytany żywcem przez policję i osobiście zadeklarował, że jest zwolennikiem Państwa Islamskiego.
Rząd podjął nieudolną próbę powiązania protestów z atakiem, ale reakcja nawet jego najbardziej zatwardziałych zwolenników była pełna grzecznego rozbawienia. Władze szybko się opamiętały i próbowały przesunąć dyskurs publiczny w kierunku tragedii, ale bez większych sukcesów. Co więcej, wszystko to wygląda bardzo podejrzanie…
Przyjechałem do Szirazu dzień po zamachu. Zastałem miasto, w którym niemała liczba mieszkańców była przekonana, że zamach został zaaranżowany przez rząd lub że władze celowo do niego dopuściły. Miejscowym zamach w Szirazie kojarzył się z zamachem bombowym w sanktuarium Imama Rezy w Maszhadzie w 1994 roku. Wtedy władze zrzuciły winę na przeciwnika (w tym przypadku mniejszość etniczną) i wykorzystały pretekst do krwawego stłumienia zamieszek. W 1999 roku były minister spraw wewnętrznych kraju, Abdolah Nuri, powiedział jednak sądowi, że atak został w rzeczywistości zainscenizowany przez rząd.
Choć obecnie nie ma na to żadnych dowodów, Teheran szybko wykorzystał sytuację i już w kilka godzin po zamachu w wielu miejscach stolicy i innych dużych miastach rozwieszono dość profesjonalnie wykonane plakaty w hołdzie zmarłym.
„Kiedy oni mieli czas, żeby zareagować, zrobić grafikę, wydrukować je i umieścić” – zastanawiał się jeden z moich rozmówców. „Po ponad 300 protestujących zabitych przez policję – nie zobaczycie ani jednego plakatu. Nie usłyszycie ani słowa żalu. Nie zostanie zorganizowane ani jedno nabożeństwo” – oburzał się Bahar, lat 27, z którym rozmawiałem w kawiarni na stołecznym placu Tadżrisz.
Inne pytanie brzmi: w jaki sposób strzelec przeszedł obok wykrywacza metalu i policji w świątyni? Dlaczego poddał się mundurowym? Gdy odwiedziłem to miejsce, trwało właśnie nabożeństwo żałobne za zmarłych. Między filarami świątyni rozłożono 5 zakrwawionych czadorów, które ofiary miały na sobie w chwili strzelaniny.
Plakaty zostały rozwieszone w całym kraju w niecałe 2 godziny po ataku. Tekst głosi, że z krwi młodych wykiełkują tulipany. Tulipan jest narodowym symbolem Iranu i męczeństwa, widnieje nawet na fladze Republiki Islamskiej. Persowie byli pierwszymi ludźmi, którzy uprawiali tę roślinę.
Kompletny brak zaufania
Władze kraju tak skompromitowały się wobec mieszkańców, że większość z nich nie wierzy w żadne słowo wypowiedziane przez prezydenta czy ajatollaha. Nieliczni gotowi są nawet uwierzyć, że za atakiem terrorystycznym stał ich własny rząd. W końcu w ostatnich tygodniach zabił on znacznie większą liczbę niewinnych ludzi niż ci, którzy zginęli w zamachu w Szirazie.
Frekwencja świadczy o poważnym rozdźwięku w społeczeństwie: w wyborach prezydenckich w 2021 r. głos oddało rekordowo mało, bo 49% wyborców. Z tego 13% oddało głos protestu: skreśliło wszystkich kandydatów. To znów rekord w historii kraju. Głosów „przeciw wszystkim” było więcej, niż głosów na kandydata, który zajął drugie miejsce.
„Po co głosować? To nie ma sensu. Kandydaci i tak muszą najpierw zdobyć akceptację starszych duchownych i ajatollaha, który może bezpośrednio zakazać komuś startu w wyborach z powodów… religijnych. Następnie jesteśmy zmuszani do głosowania w całkowicie sfałszowanych wyborach, których wynik jest z góry przesądzony. To absurd” – powiedział Bahar. On i miliony innych Irańczyków marzą o tym, by wyemigrować i nigdy nie wrócić do ojczyzny. To jeden z prawdziwych problemów, z jakimi boryka się Iran, realne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Drenaż mózgów.
Według danych Stanfordu, w ostatnich dekadach kraj opuściło ponad 3,1 mln Irańczyków. Może się wydawać, że to niewiele w populacji liczącej 80 milionów, ale kluczem jest rodzaj ludzi, którzy wyjeżdżają. Ze względu na ogromne trudności w wydawaniu wiz, w 99% przypadków są to najwyżej wykwalifikowani lekarze, naukowcy, inżynierowie.
Według przybliżonych szacunków, samych naukowców irańskiego pochodzenia jest na świecie ponad 110 tysięcy, co odpowiada ponad 1/3 liczby osób zajmujących się nauką w samym Iranie. Szkody dla irańskiej gospodarki, nauki i społeczeństwa wynikające z drenażu mózgów są nie do oszacowania. Jeśli mówimy tylko o pieniądzach, to są one mierzone w dziesiątkach miliardów dolarów. Jednak miasta i stacje telewizyjne pełne są reklam firm, które pomagają w uzyskaniu wiz i przesiedleniu do Kanady czy Stanów, rzadziej do Europy.
Państwo to wróg
„Tak, chcę wyjechać. Tego się nie da wytrzymać. Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo rząd każdym działaniem niszczy moją pracę i życie oraz milionów innych Irańczyków” – mówiła ze złością 35-letnia Daria z Isfahanu, która pracuje w międzynarodowym handlu i turystyce.
„Strącenie ukraińskiego samolotu w 2020 roku, protesty w kraju, atak terrorystyczny, międzynarodowe sankcje – wszystko to szkodzi mi i mojej pracy. Nikt nie chce nawet postawić stopy w pobliżu nas, a co dopiero robić z nami interesów. Czy ktoś zapłaci mi za utracone możliwości i szkody poniesione w wyniku działań rządu? Nie! Życie tutaj jest jak bieganie po lesie w całkowitej ciemności. Nie widzisz, czy w odległości 2 czy 200 metrów jest drzewo, w które uderzysz. I ta niepewność jest najgorsza ze wszystkich. Nigdy nie wiesz co będzie jutro, czy zostaniesz aresztowany, czy wybuchną nowe protesty, nowa wojna… Ten aparat, który masz przy sobie, powiedzmy, że dziś kosztuje 1 milion tumanów. Za 2 tygodnie może być wart 2 miliony. Za kolejne 3 tygodnie – pół miliona. Jak można tak żyć? Jak robić plany na przyszłość?
Dlaczego mogę mieć w swoim kraju wyższy standard życia niż większość ludzi np. w Indiach, ale być nikim poza swoim krajem? Nasza waluta jest bezwartościowa, nasz paszport jest bezwartościowy. A wszystkiemu winien jest rząd. Dlaczego z zazdrością oglądam na Instagramie moich znajomych z biedniejszych krajów i rodzin, którzy podróżują po świecie – a ja nie mogę? Czy jestem gorsza? Czy mniej na to zasługuję? Czuję się jak w klatce. A nazwa tej klatki to Iran” – płacze Daria.
Dotyczy to jednak tylko „zwykłych ludzi”. Dzieci bogatych Irańczyków, ajatollahów oraz generałów armii i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej bez problemów podróżują i mieszkają za granicą.
„Jeśli Europa i Ameryka są twoim wrogiem – powinny być też wrogiem twoich dzieci” – mówi z oburzeniem Daria, dodając: „Zwracam się do zachodnich rządów, bo mój w ogóle się nie przejmuje. Proszę zdjąć sankcje. One szkodzą tylko zwykłym ludziom. Ludzie cierpią, podczas gdy elita żyje w luksusie i w żaden sposób nie odczuwa skutków sankcji. Proszę, wycofajcie je. Chcę mieć lepsze życie, chcę wyjechać. Ponieważ tu i teraz nie żyję. Ja tylko istnieję”.
Tu leży odpowiedź, dlaczego Irańczycy tak ostro protestują, a władze tak brutalnie tłumią demonstracje. Bo to sprawa życia i śmierci. Dla jednych i dla drugich.
Widziałem luksusowe budynki w północnym Teheranie. Miasto pełne jest 10-15 piętrowych domów, wyłożonych marmurem, z dziedzińcami z basenami, akwariami, służbówkami i wszelkimi innymi dodatkami. Jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy, możesz zdobyć dowolne dobra. Istnieją sklepy ze wszystkim, co można sobie wyobrazić: Rolex, BMW, iPhone, Lego, Dolce&Gabbana itp. Większość ludzi po prostu nie może sobie na nie pozwolić. Nawet płacenie zagraniczną kartą jest możliwe w wielu z tych miejsc (Iran został lata temu wykluczony z międzynarodowego systemu płatności bankowych – przyp. red. ), ale z 4-8% prowizją, ponieważ terminale są zarejestrowane w Turcji, Omanie i ZEA. Sankcje tak naprawdę nie działają. Utrudniają tylko życie zwykłym ludziom.
Według nieoficjalnych danych około 50% gospodarki kraju pozostaje w rękach Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Teheran i inne regionalne stolice pełne są luksusowych, błyszczących nowością wieżowców wybudowanych za pieniądze Korpusu. Firmy naftowe i gazowe, których zyski wynoszą ponad 30 miliardów dolarów rocznie, są również pod kontrolą państwa. Tak jak większość fabryk i gałęzi przemysłu, telekomunikacji i dużych firm – z bezpośrednim lub pośrednim udziałem Strażników Rewolucji.
Jednocześnie miliony Irańczyków nie mają dostępu do wody pitnej, a czasem w ogóle do wody z powodu zmian klimatycznych. To problem, który rząd zdaje się skrzętnie ignorować. To on w ciągu najbliższych kilku lat prawdopodobnie doprowadzi do bezprecedensowej fali protestów, która może faktycznie doprowadzić do zmiany rządu. Nie zapominajmy, że to właśnie susza i nieadekwatna reakcja reżimu Baszszara al-Asada były czynnikami decydującymi, które doprowadziły do wybuchu syryjskiej wojny domowej w 2011 roku.
Jednak ogromna korupcja sięgająca do najwyższych szczebli władzy unicestwia każdą możliwość poprawy sytuacji. Większość utalentowanych ludzi na co dzień siedzi cicho, wiedząc, że w przeciwnym razie skończy w więzieniu. Aż od czasu do czasu wybuchają protesty: o prawa człowieka, o wodę, o nierówności ekonomiczne, o korupcję, o przemoc, o równe szanse.
Najlepiej można to zrozumieć w tekście pieśni Baroje Azadi, Dla Wolności, hymnu protestów, którego śpiewania na ulicy władze zabroniły. Nie przeszkadza to jednak tysiącom kobiet i mężczyzn wykrzykiwać go z samochodów lub odtwarzać z balkonów każdego wieczoru. Niezależnie od rządu, Irańczycy są jednym z najbardziej inteligentnych, wykształconych, kulturalnych, pokojowych, tolerancyjnych i walczących narodów na świecie.
„Iran jest dobrym miejscem do życia, jeśli jesteś biedny. Państwo zapewnia świadczenia i dotuje wiele usług. Ale Iran jest strasznym miejscem do życia, jeśli jesteś bogaty i wykształcony. Nic z tego, co chcesz, nie jest dozwolone. W momencie, gdy zaspokoisz swoje potrzeby materialne i zaczniesz się kształcić, interesować nauką, wartościami, moralnością – wtedy kraj staje się dla ciebie ciasny. Nie możesz tańczyć na ulicy, nie możesz śpiewać, nie możesz podróżować za granicę, nie możesz krytykować rządu, nie możesz stworzyć czegoś sensownego i nowoczesnego…” powiedział 34-letni Sajjad z Szirazu.
Finansowe nożyce, czyli zakres nierówności, są znacznie szersze niż w Bułgarii. Zdecydowana większość społeczeństwa żyje za bardzo małe pieniądze miesięcznie, ale poprzez politykę rządu udaje się jej zaspokoić swoje potrzeby dużo lepiej niż Bułgarom. Klasa średnia jest jednak znacznie zamożniejsza, to samo dotyczy klasy wyższej. Niedostatki, które znoszą Irańczycy, są sztucznie tworzone przez międzynarodowe sankcje lub rząd. Nie wynikają z działań czy błędów zwykłych ludzi.
Wymieńmy kilka liczb i faktów:
płaca minimalna w Iranie wynosi około 170-180 dol;
średnia płaca wynosi około 500 dolarów;
pensje klasy średniej wahają się między 1000 a 3000 dolarów i najczęściej zarabiają je lekarze, dentyści, sprzedawcy, inżynierowie, profesorowie uniwersyteccy etc;
4-osobowa rodzina ma miesięczne rachunki za gaz, prąd i wodę w wysokości około 6-7 dol;
na każdy samochód przysługuje miesięcznie 60 litrów benzyny za 3 dolary, a każde kolejne 60 litrów kosztuje 6 dolarów;
karta na 20 przejazdów środkami komunikacji miejskiej w Teheranie (metro lub autobus) kosztuje 1 dol;
bilet autobusowy z Teheranu do Sistanu-Baludżystanu (1250 km) kosztuje ok. 10 dolarów*;
podróż samolotem z Szirazu do Teheranu (900 km) kosztuje 30 dolarów i trwa 1 godzinę;
karta telefoniczna z nieograniczonym internetem i poważną ilością minut w kraju i za granicą kosztuje początkowo 200 dolarów, potem obowiązuje dopłata od 2 do 10 dolarów miesięcznie (w zależności od tego, czy ktoś stale korzysta z połączeń za granicą).
Żywność i edukacja
Jakość żywności w Iranie jest wysoka. Podobnie jest z poziomem edukacji, chociaż w regionach wiejskich i górskich zdarzają się całe obszary, gdzie ludzie są niepiśmienni. Odsetek nie-analfabetów nie przekracza 10 proc.
Kraj ten zapewnia dobre możliwości zdobycia wyższego wykształcenia. Studenci na kontrakcie rządowym otrzymują stypendium w wysokości 50 dolarów miesięcznie, a na medycynie i niektórych innych kierunkach kwota ta wzrasta do 200-300 dolarów. Stypendia te są jednak w praktyce kredytem, który spłaca się po zatrudnieniu. Kwota, jaką trzeba odkładać co miesiąc, to 6-7 dolarów.
Studenci mogą mieszkać w rządowych akademikach o dobrym standardzie, zaopatrzonych w internet, gaz, prąd i wodę za 6 dolarów. Mogą też zdecydować się na zakup bonów na posiłki w uniwersyteckiej stołówce, które zapewnią im 3 posiłki dziennie za 30 dolarów miesięcznie.
Ceny żywności skoczyły średnio 2 do 4 razy w ciągu ostatnich 2-3 lat w całym kraju. Dla 4-osobowej rodziny, która kupuje średnio drogie jedzenie i jada na mieście do 2 razy w tygodniu – rachunek wynosi około 300 dolarów miesięcznie. Dla przykładu weźmy porcję kurczaka z ryżem – tradycyjnej potrawy w Iranie. Może ona kosztować od 1,5 do 10 dolarów w zależności od restauracji i jakości. Różnica w cenie może również dać lepsze wyobrażenie o nierównościach, o których mowa.
Kobiety w Iranie
Brutalność irańskich władz, dławienie protestów i samo zabójstwo Żiny Mahsy Amini szokują zarówno sama w sobie, jak i w kontekście życia społecznego w tym kraju. Iranki cieszą się szerokim wachlarzem praw i możliwości – choć faktem jest, że wiele tych możliwości w teorii nie istnieje.
Pomimo oficjalnego zakazu, panie od lat masowo chodzą bez hidżabu w największych miastach. Prawie 65% studentów to kobiety.
„Jako kobieta czuję się bardzo bezpiecznie. Nikt ci nie dokucza, czy to w dzień, czy w nocy. W rzadkich przypadkach, gdy ktoś napastuje seksualnie kobietę, broń Boże ją zgwałci – policja reaguje w sekundę, a kary są surowe. Kobiety tutaj należą do najbardziej wykształconych na całym Bliskim Wschodzie, a dyskryminacja nie jest większa niż w Europie. Nawet firmy często wolą zatrudniać kobiety, bo większość z nas zgadza się na niższe płace niż mężczyźni. I choć prawo mówi, że musimy uzyskać zgodę mężów na wyjazd z kraju – w niezwykle rzadkich przypadkach jest to problem. Śmiem twierdzić, że w irańskich rodzinach panuje równość między kobietami i mężczyznami. A raczej równy podział obowiązków, ale z wzajemnym zrozumieniem i szacunkiem. Z moim przyjacielem dzielimy się nawet rachunkami, choć on zarabia więcej. Nalegam na to” – powiedziała Daria, 35-latka z Isfahanu.
Daria ma na sobie dżinsy, niebieską bluzkę, na szyi kolorowy szalik, spod którego wystają blond końcówki włosów. Wszystkie kobiety, które nie noszą hidżabu na głowie, przerzucają go przez ramię. Jeśli pojawią się basidżowie lub policja i zaczną robić problemy, kobiety zakładają zasłonę, aby uniknąć kłopotów. Daria, podobnie jak jej chłopak, jest tłumaczką.
„Moje marzenia są proste, mieć małe mieszkanie, dwójkę dzieci i wakacje za granicą raz w roku. W tej chwili żadna z tych rzeczy nie wydaje się możliwa. Przez ostatnie dwa lata nie stać mnie nawet na wakacje w obrębie kraju” – dodaje.
Iran zapewnia również szeroki zakres dla mniejszości etnicznych i religijnych – jeden z największych w porównaniu z innymi krajami muzułmańskimi. Chociaż spożywanie alkoholu jest nielegalne, Ormianie mogą pić w swoich domach, a także jeść wieprzowinę, ponieważ są chrześcijanami i ich religia na to pozwala. Świątynie religii innych niż islam są wyraźnie widoczne i mają zapewnioną ochronę. W samym społeczeństwie irańskim mniejszość ormiańska jest bardzo ceniona i szanowana.
Parlament tego kraju składa się z 290 deputowanych. Reprezentują 60 milionów głosujących, z ogólnej liczby 80 milionów mieszkańców. Daje to średnio około 200 tys. głosów na każde 1 miejsce w parlamencie. Konstytucja kraju przewiduje jednak, że mniejszość ormiańska ma 2 zarezerwowane miejsca, a mniejszości żydowska, asyryjska i zoroastryjska po 1. Grupy te liczą odpowiednio około 70 000-200 000, 8 500, 20 000 i 30 000 osób.
Raj pochodzi z Persji
Perskie imperium trwało tysiące lat, a jego wpływ kulturowy, intelektualny i gospodarczy na świat, w tym na Europę, jest ogromny. Śmiem twierdzić, że historycznie kraj ten miał niemal największy wpływ na kształtowanie europejskiej kultury i zwyczajów – mniejszy tylko od wpływów starożytnej cywilizacji greckiej i rzymskiej. W Azji wpływ tego kraju można porównać do wpływu Imperium Rzymskiego w Europie – wiele krajów i kultur zapożyczyło od niego systemy polityczne i gospodarcze. Dotyczy to też świata arabskiego czy ludów tureckich.
Jednak w Europie wydajemy się być ślepi na te historyczne powiązania i fakty. W swojej mentalności i myśleniu Irańczycy są bardziej podobni do Europejczyków niż jakikolwiek inny kraj w Afryce czy Azji (poza chrześcijańskimi). Nawet ich język jest indoeuropejski, w językach europejskich mnóstwo jest słów o perskim pochodzeniu. W Bułgarii powstała cała książka o zapożyczeniach z języków perskich w języku bułgarskim.
Podamy tylko jeden przykład wpływu kulturowego – rolę formacyjną Persji w religii chrześcijańskiej. W 538 r. p.n.e. Cyrus Wielki, uważany za twórcę współczesnego państwa irańskiego, uwolnił naród żydowski z niewoli babilońskiej, w której ten się znalazł. Poza tym, że możemy tylko spekulować, co by się stało, gdyby Persja tego nie zrobiła, to z Persami należy wiązać ideę rajskiego ogrodu w Biblii. Persowie wymyślili ogrody, kierując się kilkoma podstawowymi zasadami, które pozostały w mocy tysiąclecia później i które wciąż można osobiście zobaczyć w istniejących przykładach, będących częścią Światowego Dziedzictwa UNESCO. To tamte ogrody, zielone wyspy na pustyni. Właśnie one zainspirowały Hebrajczyków do stworzenia idei rajskiego ogrodu. W niektórych językach europejskich nawet słowo „raj” (choćby „paradise” w języku angielskim)- wywodzi się od irańskiego słowa oznaczającego „zamkniętą przestrzeń”. Zamkniętą, bo irańskie ogrody otoczone są wysokimi murami-paradami.
Baśń bez końca
Historia i kultura Iranu są tak bogate i fantastyczne, że mogłaby o nich opowiadać Szeherezada. A zresztą… opowieści z tysiąca i jednej nocy też pochodzą z Persji. To historie pełne elementów znanych i swojskich, jak i unikalnych tradycji. Jak choćby zwyczaj „taarof”, w skrócie: unikalny dla Iranu skomplikowany systemem regulowania stosunków społecznych, a nawet politycznych. Na nim opiera się niespotykana życzliwość i gościnność Irańczyków. Aby wyjaśnić wewnętrzne i filozoficzne znaczenie taarof, potrzebny byłby odrębny artykuł.
Wszystko co dobre, co można powiedzieć o Iranie – jest prawdą. Wszystko złe, co można powiedzieć o Iranie – jest również prawdą.
Jest to kraj o niezwykle złożonej dynamice kulturowej, politycznej i społecznej, gdzie realpolitik ściera się z tradycją, a niesprawiedliwe traktowanie przez Zachód kształtuje nastroje wewnętrzne bardziej niż jakikolwiek dogmat religijny.
Szereg przykładów i opracowań przemawia zdecydowanie za tym, że sankcje gospodarcze na całe kraje nie przynoszą pożądanego efektu. Oczekiwana zmiana reżimu lub zmiana zachowania reżimu po prostu nie następuje. Zamiast tego cierpi ludność, podczas gdy elity pozostają w dużej mierze bez wpływu.
Zniesienie sankcji, zwłaszcza wobec Iranu, w znacznie większym stopniu przyczyni się do zmian w tym kraju. Pozwoli na emigrację znacznie większej liczby Irańczyków, co albo zmusi władze do poprawy jakości życia i poszanowania praw człowieka, jeśli stawką będzie zatrzymanie potencjalnych emigrantów. W przeciwnym razie irańską gospodarkę jeszcze bardziej osłabi drenaż mózgów.
Umożliwienie większej liczbie Irańczyków studiowania za granicą i podróżowania poszerzy światopogląd większej liczby osób, co ułatwi kwestionowanie narzucanych przez rząd i religię poglądów.
Zacieśnienie dwustronnych stosunków gospodarczych z Zachodem przyniesie korzyści szerszej części irańskiego społeczeństwa. To w takich warunkach będzie mogła funkcjonować silniejsza, bardziej niezależna opozycja. Uzyskanie dobrych możliwości finansowych, które nie zależą bezpośrednio od władz, przyczyni się do demokratyzacji społeczeństwa. Liberalizacja gospodarcza i społeczna przyczyni się do liberalizacji mediów i polityki.
Państwa zachodnie będą miały w przyszłości więcej możliwości negocjacji czy nacisku. Kiedy reżim (lub osoba) nie ma nic do stracenia, nie ma czym się straszyć.
Wszystko to spowoduje jakościową zmianę w irańskim społeczeństwie obywatelskim i opozycji politycznej. Zmusi też reżim do bardziej skrupulatnego przestrzegania umów międzynarodowych i praw człowieka. Proces ten będzie wymagał czasu, ale przez ostatnie 40 lat udowodniono, że sankcje wobec Iranu nie dają pożądanych rezultatów.
Meczet Szacha w Isfahanie, od kilku lat w remoncie.
Sankcje nakładane są najczęściej z jednego powodu: polityki wewnętrznej. Aby rząd mógł przekonać własne społeczeństwo, że odpowiednio reaguje na daną sytuację.
Jeśli tak bardzo upieramy się przy sankcjach, to najbardziej logiczne jest nałożenie ich na konkretnych ludzi u władzy i ich rodziny (choć nawet to ma wątpliwy skutek). Znaczna część wyższej klasy politycznej, wojskowej, religijnej i gospodarczej Iranu ma zagraniczne konta bankowe, miliardowe majątki i stale podróżuje za granicę. Rodziny tysięcy z nich wręcz tam mieszkają.
Czy rządy państw zachodnich chciałyby tego, to zupełnie inna sprawa. Bez miażdżących sankcji, które zostały na niego nałożone, Iran ma potencjał, by stać się nie tylko regionalną, ale i światową potęgą. Czymś, co poważnie zaszkodziłoby interesom Waszyngtonu i Brukseli na Bliskim Wschodzie. I nie tylko.
Krew na naszych rękach
Irańczycy potrzebują realnego wsparcia z widocznym efektem, a nie solidarności na Facebooku. Wielu z nich czuje się zdradzonych i porzuconych przez społeczność międzynarodową. Nie zapomnę rozmowy, jaką odbyłem z jednym z młodych mężczyzn na bazarze w Isfahanie, którego nazwiska nie podam ze względów bezpieczeństwa.
Interesowała go opinia zachodniego społeczeństwa i widział w nim jedyną siłę, która może wpłynąć na Teheran. Nie liczył na same protesty w Iranie.
„Powiedz mi, czy protesty mają sens? Masz o wiele lepsze spojrzenie, szerszy obraz sytuacji”.
„Jest. Zawsze jest. Ale tutaj możesz zostać pobity, aresztowany lub zabity. Gdzie indziej nie ma takiego zagrożenia”
„Czy ludzie protestują?”
„Nie.”
„Więc dlaczego my powinniśmy protestować?”
„Bo tylko w ten sposób można coś zmienić”.
„Czy protestowałbyś na moim miejscu?”
„Łatwo mi powiedzieć, że tak, ale gdyby moje życie było zagrożone, mógłbym mieć inną odpowiedź. Ale głęboko wierzę, że bez nacisku z wewnątrz, nie ma sposobu na doprowadzenie do zmian lub zwrócenie uwagi Zachodu. Wy, Irańczycy, jesteście odważniejsi ode mnie i musicie wyjść na ulice”.
„Będę protestował. Ale moja krew będzie na waszych rękach” – zażartował chłopak, zaledwie 23-letni. Większość protestujących ma poniżej 30 lat.
„Nie, to jest decyzja, którą musisz podjąć sam”.
„Nie, to decyzja, którą musimy podjąć wszyscy razem. Ja będę protestował.”
Następnie kontynuowaliśmy naszą rozmowę na inne tematy. Na koniec, kiedy się pożegnaliśmy, obiecaliśmy, że zobaczymy się ponownie za rok o tej samej porze na placu Nagsz-e-Dżahan. Spotkamy się i zjemy szafranowe lody.
„Moja krew będzie na twoich rękach”, powiedział mi ponownie, gdy się pożegnaliśmy i uśmiechnął się. Bardziej smutny niż radosny. Pomachałam mu tylko i wyjechałam do Szirazu, potem do Teheranu, a stamtąd do Sofii.
Tam, gdzie nie ma protestów. Ale nie ma też szafranowych lodów.