Shahidul Islam bronił praw pracowników szwalni w Bangladeszu. Piętnował nadużycia, domagał się poprawy warunków pracy, upominał się o podwyżki. Aż został zamordowany.
25 czerwca Shahidul Islam zrobił po raz kolejny to, czym zajmował się od blisko 25 lat. W imieniu pracowników zażądał wypłacenia zaległej wypłaty. Załoga fabryki Prince Jacquard Sweater w miejscowości Gazipur, właściwie przedmieścia banglijskiej stolicy Dhaki, nie otrzymała wynagrodzeń na czas. Pracownicy denerwowali się tym bardziej, że 27 czerwca rozpoczynało się jedno z największych świąt muzułmańskich - Eid al-Adha, Święto Ofiary. Mieli otrzymać wypłatę przed dniami wolnymi z tej okazji, tymczasem pieniędzy nie było.
45-letni związkowiec, czołowy działacz Bangladeskiej Federacji Pracowników Przemysłu i Produkcji Odzieży (BGIWF), zamierzał wezwać dyrekcję, by wywiązała się z wcześniejszych obietnic uregulowania zaległości. Jednak na terenie fabryki nie było nikogo z zarządu. Stanął wtedy przed tłumem pracowników, prosząc, by zachowali spokój. Obiecał, że następnego dnia złoży w ich imieniu oficjalną skargę w inspekcji pracy.
- Szliśmy już do bramy, kiedy pojawili się napastnicy. Odciągnęli od nas Islama. Zaczęli przeklinać i nas bić, Islama najbardziej. Bili go i kopali bez litości - opowiada Ahmed Sharif, również związkowiec, współpracownik zamordowanego.
Sharifowi i innym działaczom udało się wyrwać z rąk napastników. Ci uciekli. Shahidul Islam pozostał na ziemi nieprzytomny. W szpitalu lekarze stwierdzili zgon.
Shahidul Islam zaczynał działalność związkową jako niespełna dwudziestolatek. Przez dwie dekady pomógł tysiącom pracowników stworzyć związek, upomnieć się o płace, zawalczyć o podwyżki. W Bangladeszu, zagłębiu taniej produkcji odzieży dla wiodących światowych marek, wyzysk szwaczy i szwaczek pozostaje ogromny. Każda poprawa warunków pracy, którą są w stanie wywalczyć pracownicy, gdy się zorganizują, robi wielką różnicę w ich egzystencji. Wymaga jednak wielkiej determinacji, gdyż szefowie i właściciele fabryk najchętniej płaciliby absolutne minimum. Shahidul Islam nie raz słyszał pod swoim adresem groźby. Dziś jego towarzysze nie mają wątpliwości: to było zlecone zabójstwo, które ma przestraszyć kolejnych działaczy.
- Nie spoczniemy, dopóki sprawcy nie zostaną postawieni przed sądem. Wychodziliśmy już na ulice, a teraz, kiedy straciliśmy jednego z naszych, pokażemy im potęgę naszej jedności - powiedziała Guardianowi aktywistka Dolly Akhtar.
Jeszcze tego samego wieczora, gdy zginął Shahidul Islam, związkowcy zorganizowali marsz protestu. Policja tymczasem zatrzymała jednego podejrzanego o śmiertelne pobicie.
Głosu nie zabrał tylko zarząd fabryki, na terenie której zamordowano działacza. I to milczenie mówi bardzo wiele.
Międzynarodowa Konfederacja Związków Zawodowych (ITUC) wyraziła solidarność z rodziną i bliskimi Shahidula Islama. Wezwała również władze Bangladeszu, by respektowały swoje własne prawa gwarantujące możliwość zrzeszania się. Analitycy ITUC wiedzą jednak, że do tego jeszcze długa droga i wiele jeszcze walki robotniczych. W raporcie podsumowując stan przestrzegania praw pracowniczych na świecie w 2022 r. (prezentowaliśmy go TUTAJ) Konfederacja zaliczyła Bangladesz do ostatniej, piątej kategorii - państw, w których prawa związków zawodowych są martwą literą, a działanie w pracowniczej organizacji wymaga prawdziwej odwagi.