Kierowcy Wolnego Związku Zawodowego Pracowników MPK w rzeszowskim MPK podjęli strajk, ponieważ miasto nie spełniło ich żądań dotyczących podwyżki wynagrodzeń.

Jak powiedział PAP lider związku Wojciech Cwalina, we wtorek 17 października na miasto na porannej zmianie nie wyjechało około 60 kierowców.

Strajk jest konsekwencją sporu zbiorowego, który rozpoczął się w kwietniu bieżącego roku. Trzy działające w spółce związki zawodowe zażądały podwyżek wynagrodzeń dla pracowników. Główny postulatem było zwiększenie stawki godzinowej o 2 zł (co dałoby łącznie podwyżkę 340 zł miesięcznie) i wypłacenie podwyżki z wyrównaniem od 1 kwietnia.

Związkowcy zażądali też zmiany systemu stażowego i utrzymania comiesięcznej premii, która stanowi 20 proc. wynagrodzenia.

Po negocjacjach dwa związki zawodowe – "Solidarność" i Związek Zawodowy Kierowców Autobusów i Pracowników Obsługi MPK – zgodziły się na propozycję zarządu MPK, czyli podniesienie stawki godzinowej o 1,80 zł oraz na premię frekwencyjną. Na warunki zarządu nie zgodzili się związkowcy zrzeszeni w  Wolnym Związku Zawodowym Pracowników MPK, którzy podtrzymali spór zbiorowy.

Zarząd Transportu Miejskiego  odrzuca postulaty związkowców. Przedstawiciele firmy twierdzą, że „w 2022 r. w MPK także wprowadzono podwyżki dla załogi. Przeciętnie wynagrodzenie wzrosło o 600 zł brutto. Do tej kwoty wliczone są wszystkie składniki, w tym godziny nadliczbowe i świąteczne”.

Do strajku przystąpili kierowcy w większości zrzeszeni w Wolnym Związku Zawodowym Pracowników MPK.  Jak powiedział PAP lider tego związku Wojciech Cwalina, od rana na miasto nie wyjechało około 60 kierowców. Przewidywał też, że na drugiej zmianie protestujących będzie jeszcze więcej. Faktycznie, w ciągu dnia około 25 proc. kursów nie zostało zrealizowanych zgodnie z planem. Niektóre rzeszowskie linie w ogóle nie kursowały.

Strajkujący przyszli do pracy, po czym odmówili wyjazdu na miasto i pozostali na terenie zajezdni.

Wywieszono na niej również transparenty wzywające miasto do tego, by zaprzestać lekceważenia pracowników miejskiego transportu. Inni kierowcy w dniu planowanego strajku przedstawili zwolnienia lekarskie.

Władze firmy próbują tonować nastroje mieszkańców. Do ostatniej chwili namawiały również kierowców, by jednak jeździli, także w nadgodzinach. Pełnej obsady kursów nie udało się jednak zapewnić. Pasażerowie twierdzą, że na przystankach brakowało informacji o odwołanych kursach. Ogłoszenia o strajku pojawiły się, ale nie wszędzie. - Jak zwykle, mieszkańcy blisko końcowych przystanków pozostawieni sami sobie – komentują mieszkańcy Rzeszowa w rozmowie z dziennikarzami rzeszowskich mediów. Ich złość kierowała się jednak głównie pod adresem władz lokalnych, które w ich przekonaniu od dawna zaniedbują komunikację miejską i podmiejską, nie kierowców.

Jeśli strajk nie skłoni władz MPK do przyznania podwyżek, o jakie walczą pracownicy, protest zostanie powtórzony 19 października.

Po rozmowach z prezesem MPK we wtorek Wojciech Cwalina był ostrożnym optymistą. Chciałby jednak, by ze związkowcami porozmawiał również prezydent miasta Konrad Fijołek (wybrany w 2021 r. z poparciem KO, Lewicy, Polski 2050).  Ratusz nie pozostawia jednak złudzeń - negocjacje płacowe zostawia w rękach prezesa MPK, a nadto uważa, że dodatkowych środków na wynagradzanie kierowców nie ma.

Praca w charakterze kierowcy autobusu jest nisko płatna nie tylko na Podkarpaciu. W wielu miastach z tego właśnie powodu brakuje pracowników, bo niskie stawki w porównaniu z bardzo dużą odpowiedzialnością zniechęcają potencjalnych pracowników. W praktycznie każdym większym mieście w Polsce poszukiwania kierowców trwają cały czas, a wiele wakatów udało się zapełnić tylko dlatego, że pracy za niskie stawki podejmują się cudzoziemcy.

 


 

Zgłoś problem

Jeśli masz problem w swoim miejscu pracy, chciał(a)byś poprosić o poradę z zakresu prawa pracy -
napisz do nas!

Na listy, na łamach portalu, w rubryce Poradnik Związkowca odpowiada jej autor.

Tomasz Rollnik jest związkowcem od 2006 r., przez 7 lat przewodniczył zakładowej komisji WZZ "Sierpień 80".