- Jeśli chcę sprawiedliwej transformacji w moim regionie, nie mogę czekać, aż wszystko zostanie mi podane na talerzu. Zmiana nadejdzie prędzej czy później, ale będzie to po prostu transformacja gospodarcza i energetyczna. Jeśli chcemy transformacji sprawiedliwej, w procesie tym muszą uczestniczyć ludzie. Tylko wtedy zabezpieczymy ich potrzeby społeczne, ich bezpieczeństwo, ochronę, miejsca pracy, kulturę - mówi Alexandru Kelemen, dyrektor Stowarzyszenia na rzecz Zintegrowanego Rozwoju Terytorialnego (ADTI), organu zarządzającego, który zajmuje centralne miejsce w sposobie inwestowania funduszy europejskich przeznaczonych na najbliższe lata dla Doliny Jiu.
Kopalnia Lupeni, niegdyś jeden z największych zakładów górniczych w Europie.
Co należy rozumieć przez zintegrowany rozwój terytorialny Doliny Jiu, nad którym obecnie Pan pracuje?
Obecnie zajmuję się przygotowaniem transformacji, przygotowaniem projektów i promowaniem współpracy między różnymi interesariuszami w regionie, zarówno publicznymi, jak i prywatnymi, w celu zapewnienia absorpcji funduszy europejskich. I nie tylko prostej absorbcji - naszym zamiarem jest, aby zostały one tak wykorzystane, aby Dolina Jiu w ciągu kolejnych 7-10 lat zupełnie się zmieniła.
Organ zarządzający jest nowym podmiotem, który obecnie się formuje. Jest on również finansowany z funduszy europejskich. Stworzyliśmy niewielki zespół, stale poszukujemy dodatkowych ekspertów, w tym ekspertów lokalnych, którzy pomogą nam w połączeniu wiedzy specjalistycznej z różnych dziedzin. Chcemy, by organ zarządzający był reprezentatywny, ma wielu ekspertów, którzy poprowadzą proces transformacji i zapewnią, że naprawdę będzie sprawiedliwa.
Zainteresowałem się kwestią transformacji, ponieważ jako pracownik socjalny byłem głęboko zaangażowany w procesy społeczne. Zastanawiałem się: co oznacza transformacja dla Doliny Jiu? Jakie będą społeczne skutki transformacji dla społeczności, które już ucierpiały? To był mój pierwszy kontakt z ideą transformacji jako takiej oraz z koncepcją sprawiedliwej transformacji. Teraz, dzięki funduszom europejskim, biorę udział we wdrażaniu wizji sprawiedliwej transformacji, którą współtworzą mieszkańcy regionu, gdzie zachodzi zmiana.
Pochodzi Pan z Doliny Jiu. Mieszkał Pan tutaj przez cały czas, kiedy zamykano kopalnie, zwalniano ludzi, a stary porządek społeczny w Dolinie zaczął się rozpadać. Jak ludzie reagowali na te zmiany?
Mieliśmy wiele fal zwolnień. Moim zdaniem te zwolnienia to nie była mądra decyzja, a już na pewno nie została mądrze wdrożona. Pracownicy bardzo często zostawali bez pracy z dnia na dzień, osłony socjalne dla byłych górników były bardzo ograniczone.
Pierwsze zwolnienia rozpoczęły się w 1996, trwały w 1997 roku. Przed pierwszą falą zwolnień w Dolinie Jiu pracowało 45 000 górników. Teraz w ostatnich kopalniach, które jeszcze działają, pracuje nie więcej niż 2000 osób. Branża stale się kurczy. Oczywiście miało to duży wpływ na społeczeństwo, pojawił się niepokój. Pierwsze zwolnienia zostały przeprowadzone w sposób bardzo niesprawiedliwy dla górników. Dostali wysoką odprawę, obiecano im, że zostaną przedsiębiorcami. A potem nie przeprowadzono nawet szkolenia, jak mieliby prowadzić biznes. To nie było realne. Efekt był taki, że ludzie stracili pracę, wzięli pieniądze, wydali je... a potem zaczęły się ludzkie dramaty. Nie tylko samych górników, także ich rodzin. Kiedy robotnicy byli zwalniani lub dobrowolnie odchodzili z pracy, dawne kolonie górnicze popadły w nędzę.
Teraz mamy również perspektywę środowiskową. Jak każdy inny region w Unii Europejskiej, zgodziliśmy się pracować nad osiągnięciem neutralności klimatycznej. Myślę, że jest to cel, który należy przyjąć również na poziomie lokalnym. Z mojego punktu widzenia górnictwo nie ma tu już przyszłości. Jest niebezpieczne, ponieważ od dłuższego czasu nie inwestuje się w kopalnie. Nie możemy wysyłać ludzi pod ziemię, ryzykując ich życie. Po drugie, wiemy, że w Europie górnictwo nie jest już ekonomicznie opłacalne. Musi być dotowane przez państwa, co dodaje wyzwanie ekonomiczne do środowiskowego.
Musimy zaakceptować fakt, że w Dolinie Jiu będzie mniej mieszkańców. Kiedy trwała industrializacja, ludzie przeprowadzali się do tego regionu. Teraz musimy pomyśleć o aktywach pozostałych po epoce przemysłowej i przekształcić je w coś, co będzie podstawą przyszłości mniejszej populacji. Musimy zapewnić dostęp do usług publicznych ludziom, którzy tu pozostali, zagwarantować im dobrą jakość życia. Musimy zrobić jak najwięcej, aby stworzyć środowisko inwestycyjne, w którym zarówno małe, średnie, jak i duże firmy będą mogły inwestować. Tak właśnie widzę przyszłość.
Nie wiem, jaka będzie przyszłość. Nie mogę jej przewidzieć, ale mam nadzieję, że nie będzie ona związana z tylko jedną gałęzią przemysłu. Już to przerabialiśmy. Poleganie na jednej gałęzi przemysłu może być rozwiązaniem krótkoterminowym, ale to na dłuższą metę niebezpieczny scenariusz: taka gospodarka jest zwyczajnie mało odporna.
Czy inwestycje są tylko nadzieją i planem na przyszłość, czy inwestorzy już zaczęli się pojawiać?
Najpierw musimy odrobić własną pracę domową. Brakuje nam pełnej wiedzy o naszych regionalnych atutach. Wciąż pracujemy nad platformą, na której zamierzamy umieścić wszystkie informacje o naszych możliwościach i szansach: dostępnych gruntach, zasobach ludzkich, perspektywach inwestycyjnych. Musimy wskazać, co może zaoferować nasz uniwersytet w Petroșani, który mógłby szkolić nowych pracowników. Skontaktowaliśmy się ze wszystkimi izbami handlowymi, aby pokazać im, jaka jest obecnie sytuacja w Dolinie Jiu i jakie są tu możliwości.
Do tej pory miały miejsce niewielkie inwestycje, głównie w usługi, a nie w produkcję. W zeszłym tygodniu [w październiku - autor] uruchomiliśmy pierwszy program dofinansowań, do którego zapraszamy małe i średnie przedsiębiorstwa. W regionie działa kilka małych firm, które można rozwijać i które należy wspierać. Naszą ideą jest wspieranie lokalnych przedsiębiorców, a nie dążenie do pozyskania inwestora z zewnątrz. Lokalne firmy w większym stopniu mogą zapewnić zrównoważony rozwój. Uważamy również, że musimy wspierać pomysły i firmy prowadzone przez byłych górników lub zatrudniające byłych górników, które już odnoszą pewne sukcesy. Niemniej jednak, jeśli ktoś chce tu przyjechać i dołączyć do transformacji - jest mile widziany. Transformacja to proces.
Co jest według Pana największym atutem Doliny Jiu?
Myślę, że nasza lokalizacja jest istotna. Jesteśmy blisko zbiegu trzech parków narodowych, niedaleko jest druga co do wysokości góra w Rumunii. Wokół jest dużo pięknego środowiska naturalnego, na którym możemy budować w zrównoważony sposób. Po drugie, mamy dobrą sieć elektryczną, która jest spadkiem po dawnych obszarach górniczych. Oznacza to, że mamy zdolność do bycia producentami energii. Musimy tylko ustalić, jakie źródła energii mogą być naszą przyszłością.
Cenne jest dziedzictwo przemysłowe. Wiele budynków związanych z górnictwem zostało wyburzonych, ale wciąż istnieją tereny pokopalniane, które powinniśmy chronić. Mogłyby one stanowić podstawę dla nowych przedsiębiorstw, turystyki, produkcji energii, budownictwa i wielu innych działań. Do tej pory koncentrowaliśmy się na budownictwie przemysłowym i budowaniu maszyn górniczych, ale myślę, że możemy to bardzo łatwo zmienić. Miejscowy uniwersytet mógłby również bardzo łatwo przestawić się na produkcję maszyn przemysłu ciężkiego dla innych gałęzi gospodarki niż górnictwo.
Zadanie zachowania dziedzictwa przemysłowego wymaga jeszcze wiele pracy. Odwiedziłam dawną kopalnię Petrila i mogę sobie wyobrazić, jak wiele jest do zrobienia, aby w pełni wykorzystać potencjał tego miejsca. Czy w gminach i społecznościach lokalnych jest wola zaangażowania się w to zadanie?
W tej chwili chętnych jest niewielu. Kopalnia Petrila ma inny status, została zamknięta i wykupiona przez radę regionu. Obecnie istnieje duże zainteresowanie rozwojem tego obszaru. Planujemy tam wiele inwestycji na kolejne wieloletnie ramy finansowe, co wymaga wiele planowania i na pewno zajmie wiele czasu, ponieważ tereny górnicze muszą też na siebie, przynajmniej w części, zarabiać. Dlatego gminy nie są zbyt chętne do przejmowania lub rekultywacji obszarów poprzemysłowych. Ich utrzymanie i ochrona są zwyczajnie kosztowne. Pamiętajmy też, że gminy czerpały duże zyski z działalności wydobywczej, a kiedy ta działalność została wygaszona, budżet gminy również stał się mniej zasobny.
Z mojego punktu widzenia każdy dawny obszar górniczy powinien stać się miejscem generującym dochód. Nie możemy przekształcać ich tylko w muzea. Otwieranie muzeów lub miejsc, które nawiązują do lokalnej tożsamości, jest świetne, musi istnieć również przestrzeń dla różnych rodzajów działalności gospodarczej, aby każde miejsce zarabiało. Na przykład obiekty do różnego rodzaju ćwiczeń. Dlaczego nie możemy ich otworzyć w budynku dawnego zakładu górniczego?
To właśnie zrobiono i robi się na Śląsku, gdzie mieszkam. Dawne budynki przemysłowe przerabiane są na muzea, ale też centra biznesowe, strefy kultury, restauracje...
W tym kierunku zmierzamy. Nie będziemy w stanie zachować wszystkich dawnych budynków przemysłowych, ale możemy zaplanować, co można uratować z kopalń wciąż czynnych. Promowanie najcenniejszych budynków jako potencjalnych miejsc inwestycji lub innych rodzajów działalności musi rozpocząć się przed zamknięciem kopalni, a nie po. Mamy taki plan dla kopalni Lupeni. To nie tylko odpowiedzialność gminy, potrzebny jest szeroki konsensus, obejmujący lokalnych społeczność, biznes, środowisko, społeczeństwo obywatelskie, aby ustalić, co jest atutem, co można robić w tych miejscach nowego.
Turystyka jest często wymieniana jako przyszłe źródło dochodu dla Doliny Jiu. Czy zgadza się Pan, że to obiecujący kierunek rozwoju?
Nasza wizja to turystyka całoroczna, kolarstwo górskie, kajakarstwo (mamy tu wiele rzek), turystyka rowerowa, mobilność, którą można powiązać z odkrywaniem lokalnego dziedzictwa. Dziedzictwo przemysłowe to jeden z elementów. Są też drewniane cerkwie, zbudowane jeszcze zanim zaczęto kopać tutaj węgiel, są zabytki związane z linią kolejową. Do tej pory opracowaliśmy plan generalny, który jest obecnie konsultowany, a który skupia na możliwościach turystyki letniej. To również sprawa na przyszłość. Właśnie przygotowaliśmy dokumentację dla niektórych inwestycji. Są one przygotowywane lub znajdują się w fazie dokumentacji technicznej. Nawet jeśli nabory projektów nie zostały jeszcze otwarte, przygotowujemy je. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji przewidywał przede wszystkim nabór na projekty w obszarze dywersyfikacji gospodarczej. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku pojawią się nabory poświęcone w szczególny sposób turystyce, a także produkcji energii ze źródeł odnawialnych.
Wyobrażam sobie naszą przyszłą gospodarkę jako opartą na małych i średnich przedsiębiorstwach. Istnieje już kilka takich firm i myślę, że od tego należy zacząć. Jest firma zatrudniająca około 100 byłych górników, która pracuje nad oświetleniem lotnisk i innych przestrzeni publicznych. Mamy rozwijające się firmy budowlane, które również są inicjatywami byłych górników. Patrząc na to pod kątem wskaźników ekonomicznych i dostępnej siły roboczej, rozwój małych i średnich przedsiębiorstw wydaje się mądrzejszą strategią niż myślenie o sprowadzaniu do Doliny Jiu dużych firm. Jeśli przyjeżdża tu duży inwestor z zewnątrz, nigdy nie mamy pewności, jak długo zostanie. Znajdzie miejsce, gdzie jego zyski mogą być wyższe - przeniesie się, a my będziemy musieli rozpocząć odbudowę gospodarki od nowa.
Kto Pana zdaniem jest najbardziej aktywnym inicjatorem zmian? Organizacje pozarządowe, lokalni aktywiści, samorządy, a może sektor prywatny?
Na początku proces transformacji, uwzględniający aktywność mieszkańców, został zainicjowany przez organizacje pozarządowe. Zaistniała szeroka koalicja organizacji pozarządowych, które zebrały się razem i starają się mieć wpływ na to, co faktycznie niesie za sobą proces transformacji. Ale uważam również, że bardzo ważne jest, aby gminy w Jiu Valley spotkały się i podpisały memorandum dotyczące wspólnych projektów, takich jak projekt Green Light, który przewiduje ekologiczne autobusy, ekologiczny transport w całym regionie. Musimy tworzyć zintegrowane projekty. Musimy wykraczać poza granice gmin i myśleć regionalnie.
Innym ważnym podmiotem jest Uniwersytet Petrosani, jedyny rumuński uniwersytet zlokalizowany poza stolicą regionu. Uniwersytet ma około 3000-4000 studentów i może być źródłem lokalnej wiedzy specjalistycznej, która napędza zmiany.
Czy młodzi ludzie decydują się zostać i mieszkać w Dolinie?
Nie, ale to normalne. Modele mobilności są dziś znacznie inne niż 20 lat temu. Musimy wziąć pod uwagę, że wielu młodych obywateli wyprowadza się nie dlatego, że nie lubią swojego miejsca urodzenia, ale dlatego, że chcą nowych doświadczeń, możliwości ekonomicznych, bogatszego życia kulturalnego. Ich motywacje do wyjazdu pokazują nam, co musimy zrobić. Wiemy zatem, że musimy poprawić dostępność usług publicznych, jakość instytucji ochrony zdrowia, edukacji. To pierwszy poziom piramidy potrzeb Maslowa. Wciąż mamy problemy z mobilnością i transportem - odległe dzielnice i byłe kolonie górnicze są słabo połączone z regionalnymi centrami. Kiedy rozpoczynamy nowe projekty infrastrukturalne, przyznajemy dodatkowe punkty za projekty skierowane do społeczności wykluczonych i marginalizowanych, które mogą pomóc w budowaniu spójności całej społeczności. Drugim zadaniem jest stworzenie lepszych miejsc pracy i zapewnienie wyższych zarobków dla młodego pokolenia. A wreszcie musimy stworzyć wartościowe, pełnoprawne życie kulturalne i społeczne.
Czy Dolina Jiu miała unikalną, związaną z górnictwem lokalną kulturę, specyficzne zwyczaje?
Mieliśmy kasyna, należące do Kompanii Węglowej, zarówno za czasów Cesarstwa Austro-Węgierskiego, jak i w Rumunii. Wiele klubów sportowych w okolicy było finansowanych przez spółki górnicze. Mieliśmy związane z kopalniami teatry, zespoły taneczne. Niestety, kiedy działalność górnicza wygasła, to wszystko również przepadło. Musimy to odbudować i jest to proces. Prawdziwa transformacja to nie tylko budowanie nowej struktury gospodarczej. Chodzi o wszystkie aspekty życia społecznego.
Jaki jest stosunek ludzi do planów transformacji? Czy wierzą w sprawiedliwą transformację i lepszą przyszłość?
Oczywiście społeczności dotknięte ubóstwem są bardzo nieszczęśliwe i niezadowolone z tego, jak się sprawy mają. W poprzednich latach nie prowadzono mądrej polityki społecznej, nie angażowano adekwatnych środków. Nie wykonano zbyt wiele pracy u podstaw, aby zachęcić ludzi do większej aktywności, przywrócić ich na rynek pracy. W teorii istniały możliwości zatrudnienia lub różnego rodzaju świadczenia socjalne, ale gdy ludzie z nich nie korzystali, nie starano się ich do tego zachęcić. W zmarginalizowanych społecznościach mocna jest w tej sytuacji postawa wrogości wobec całego establishmentu, całego systemu. Społeczność Jiu Valley wciąż z nostalgią wspomina lata dobrobytu gospodarczego opartego na węglu.
Obecnie musimy tworzyć projekty i wprowadzać je w życie. Nawet mniejsze projekty, które są wdrażane, dają namacalne poczucie, że coś się dzieje, coś powstaje. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mieli pierwsze osiągnięcia, powstanie np. dom kultury, a ludzie zobaczą, że transformacja nie jest czymś obcym, czymś, co dyktuje Bruksela. Chcemy, by przekonali się, że sprawiedliwa transformacja nie jest abstrakcyjną koncepcją, ale czymś, co się naprawdę dzieje i przynosi zmianę na lepsze. Musimy edukować, ale musimy też wychodzić z inicjatywami. Jeszcze nie widziałem dobrego projektu, który prędzej czy później nie otrzymałby dofinansowania. Ale my te projekty musimy tworzyć. Nie możemy czekać, aż zrobi to Komisja Europejska lub krajowe ministerstwo.
Musimy stworzyć nowy paradygmat, nową tożsamość, nową podstawę życia społecznego i kulturalnego w Dolinie Jiu. Być może będzie ona oparta na naszym dziedzictwie historycznym i przemysłowym. Być może będzie związana z bioróżnorodnością i pięknem krajobrazów...
A może na wszystkim po trochu?
Możliwe. Musimy tylko stworzyć ramy, w których ta nowa tożsamość i paradygmat mogłyby się rozwijać.
Omówiliśmy możliwości i atuty. Jakie są słabe punkty, które Pan widzi?
Wykluczenie transportowe. Żeby dywersyfikacja gospodarcza się udała, trzeba mieć połączenie z głównymi korytarzami europejskimi, aby móc szybko wysyłać towary. Niestety, nie byliśmy na tyle mądrzy, by wykorzystać poprzednie możliwości finansowania w celu uregulowania tej kwestii. Infrastruktura kolejowa w Rumunii jest bardzo słaba, nie tylko w Dolinie Jiu. Podróż pociągiem stąd do Bukaresztu zajmuje osiem godzin - to bardzo długo. Daleko jest również do innych atrakcyjnych turystycznie miejsc w kraju.
Kolejne słabe punkty to brak inwestycji i ubóstwo energetyczne. Wszystkie budynki mieszkalne w Dolinie mają bardzo niską efektywność energetyczną. Kiedy byliśmy producentem energii, była ona bardzo tania, teraz jest bardzo droga. Brak izolacji w budynku pochłania wiele środków każdego rodzinnego budżetu. Nadal musimy podejmować wiele działań w zakresie efektywności energetycznej w naszym regionie, ponieważ jakość naszych domów jest bardzo niska. Budynki te zostały stworzone, aby zakwaterować bardzo dużą liczbę osób w bardzo krótkim czasie. Nie uwzględniano tego, że człowiek do dobrego życia potrzebuje przestrzeni. Teraz potrzebujemy innej strategii mieszkaniowej i budujemy większe obiekty, mamy możliwości, mamy wolną ziemię.
Ale jednym z największych problemów było podejście "od góry do dołu", które sprawiło, że społeczność stała się nieufna wobec nowych inicjatyw. Zaangażowanie nowych osób w proces transformacyjny jest bardzo trudne. Rozumiem dlaczego - zbyt wiele razy ludziom obiecywano wspaniałe rzeczy, a potem nic się nie działo. Jeśli nie oferujesz nic poza wizjami, ludzie będą sceptyczni lub bardzo powściągliwi. Jeśli zrobimy więcej i wdrożymy projekty w terenie, więcej osób wsiądzie do pociągu transformacji.
Wierzy Pan, że nie jest za późno na sprawiedliwą transformację, pomimo wszystkiego złego, co wydarzyło się w Dolinie.
Nie, nie uważam, że jest za późno. Wręcz przeciwnie. Niemniej jestem przekonany, że my, lokalna społeczność, musimy podjąć wysiłek. Jeśli chcę sprawiedliwej transformacji w moim regionie, nie mogę czekać, aż wszystko zostanie mi podane na talerzu. Zmiana nadejdzie prędzej czy później, ale będzie to po prostu transformacja gospodarcza i energetyczna. Jeśli chcemy sprawiedliwej transformacji, w procesie tym muszą uczestniczyć ludzie. Tylko wtedy zabezpieczymy potrzeby społeczne ludzi, ich bezpieczeństwo, miejsca pracy, zadbamy o kwestie socjalne i kulturowe.
Czy nasz proces transformacji jest przykładem sprawiedliwej transformacji? Dowiemy się tego dopiero z czasem, kiedy spojrzymy wstecz na podjęte przez nas działania i ustalimy, czy życie ludzi uległo poprawie.
Rozmawiała Małgorzata Kulbaczewska-Figat.
Alexandru Kelemen, urodzony w Dolinie Jiu, jest dyrektorem Stowarzyszenia na rzecz Zintegrowanego Rozwoju Terytorialnego (ADTI), które odgrywa kluczową rolę w planowaniu transformacji społecznej w regionie i w procesach inwestowania funduszy europejskich w regionie w ciągu najbliższych dziewięciu lat. Z zawodu pracownik socjalny, przez 15 lat pracował dla Caritas, angażując się w różne projekty dotyczące wykluczonych społeczności, walki z ubóstwem dzieci i opieki nad osobami starszymi.
Przedstawiciele Doliny Jiu wezmą udział w spotkaniu pod nazwą Planeta Konin 16 stycznia 2024 r. w Koninie, by podzielić się swoimi doświadczeniami ze społecznością lokalną Wielkopolski Wschodniej. Ten region staje właśnie w obliczu podobnych wyzwań, co Dolina Jiu.
Ten materiał powstał w ramach podróży dziennikarskiej do Doliny Jiu, zrealizowanej z pomocą programu Reporting Democracy.