Jak informuje Tygodnik Solidarność, wszystko to przez "stale rosnące koszty produkcji".

Spółka w wydanym  komunikacie prasowym tłumaczy, że "od dłuższego czasu mierzyła się z coraz trudniejszym rynkiem pracy w Płocku, który stanowił poważne wyzwanie dla zatrudniania wykwalifikowanych pracowników i utrzymania pełnej wydajności zakładu, a także ze stale rosnącymi kosztami produkcji. Biorąc pod uwagę szybko zmieniający się krajobraz operacyjny, z wysoką inflacją i stale rosnącymi kosztami energii, firma pracuje nad całym łańcuchem dostaw, aby zapewnić elastyczność, zarządzać kosztami i wspierać długoterminowe cele strategiczne”. W innych komunikatach spółki znajdujemy jasne sugestie, że potężny koncern, aby zachować zyski na dotychczasowym poziomie, przeniesie produkcję do Azji. Tam, jak wiadomo, zarobki pracowników są nieporównywalnie niższe niż w Polsce, a prawa pracownicze w zasadzie nie istnieją.

Amerykański Levi's zainwestował w Płocku w 1992 roku. Była to pierwsza zachodnia inwestycja w mieście w latach 90. Gdy otwierano fabrykę, pracowało tam 20 osób. W ciągu trzydziestu lat liczba pracowników wzrosła do ponad 900 w 2022 roku. Obecnie, jak informują związkowcy z "S", w fabryce pracuje ok. 650 osób.
W rozmowie z tysol.pl Agnieszka Słoniec z zakładowej Solidarności opowiada o formie poinformowania załogi o zamknięciu fabryki - „Stało się to nagle. Raczej spodziewaliśmy się redukcji etatów czy zmniejszenia produkcji. Niestety, zapadła decyzja o zamknięciu”.

Decyzja spadła na pracowników niczym grom z jasnego nieba.


Andrzej Burnat, przewodniczący Zarządu Regionu Płockiego NSZZ "Solidarność" dodaje w rozmowie z Tygodnikiem:  „Wiele osób pracuje w fabryce od dziesięcioleci. To osoby, które mają ponad 50 lat. Im bardzo trudno będzie znaleźć nową pracę. Dlatego, mimo, że warunki pracy w zakładzie w ostatnich latach były trudne, dla nich zamknięcie fabryki to jest dramat.” Dodajmy, że większość załogi fabryki stanowią kobiety. Jak pokazują realia polskiego rynku pracy, im znaleźć nowe zatrudnienie będzie jeszcze trudniej.

Likwidacja zakładu jest już przesądzona. Płocka inwestycja Levi's zamknie podwoje z końcem czerwca. Pracownicy walczą jeszcze o odprawy w godnej wysokości, bo w ich przekonaniu te, które zaproponowało kierownictwo zakładu, są żenująco niskie.

Właśnie pod hasłem walki o godne odprawy 18 kwietnia 2024 r. w samo południe w Płocku odbędzie się pikieta przed fabryką.

Jak powiedział przewodniczący Zarządu Regionu Płockiego NSZZ "Solidarność" Stanisław Szkopek w rozmowie z płocką Gazetą Wyborczą, Levi's zaproponował wypłacenie każdemu pracownikowi 40 proc. obecnej pensji pomnożonego przez liczbę przepracowanych w firmie lat. Nie będą to sumy, z których można utrzymać się długo, gdyż obecnie znaczna część zatrudnionych zarabia ustawowe minimum. Niepewność wśród pracowników pogłębia fakt, że firma oczekuje od związków utrzymywania w tajemnicy szczegółów negocjacji o odprawach, oficjalnie w celu ochrony własnego wizerunku. Równocześnie załoga fabryki wie, że w innych likwidowanych zakładach w Europie Środkowej Levi's wypłacił wyższe odprawy.

Władze Płocka starają się szukać rozwiązań. Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski planuje spotkanie z ministrem spraw wewnętrznych Marcinem Kierwińskim i przedstawicielami Agencji Rozwoju Przemysłu. Lokalny samorząd szuka też inwestorów, którzy mogliby odkupić część maszyn i kontynuować produkcję innego typu odzieży.

Do sprawy wrócimy.